środa, 7 sierpnia 2019

Kwiaty dla Babci Prababci

Babcia umarła. Nie poczekała na mnie. Za kilka dni miałam zrobić inwazję Szkodników, żeby po niej poskakały, poprzytulały się oraz wyjadły poziomki i maliny. Nie poczekała. Była krawcową. Na imię miała Władzia. Nigdy tak jej nie nazywałam. Zdążyłam poznać tylko jedną Babcię, więc była po prostu Babcią.  Co pozostanie w moich wspomnieniach? Wakacje u Babci. Zbieranie jagód i przebieranie ich za pomocą odkurzacza. Robienie na drutach i wyszywanie. Zupa ogórkowa z dużą ilością śmietany, serwowana na podwórku w małej miseczce jak dla kota. Gdzie te czasy kiedy się taką miseczką najadałam... I czarne pączki bez nadzienia. Nie wiem jak je zrobić, ale były pyszne. Chyba Babcia rzucała je łychą na gorący tłuszcz, bo miały taki śmieszny poszarpany kształt i były ogromne. A może to ja byłam taka mała. I to, że jak pochlapałam jej kapcie wybielaczem, a ona wcale nie była zła. I to że u Babci chleb miał cztery piętki, specjalnie dla mnie.

 

Gdy ratownicy wynosili ją z domu, mówiła, że widzi swoją mamę i ona jej mówi, że już tu nie wróci. I Dziadka Dominika też widziała. Potem już w szpitalu uczesana przez córki stwierdziła, że jak się człowiek wyrychtuje to i wygląda. A zupy szczawiowej to z dokładką chciała. Niby okulary sobie przywieźć  kazała, ale gazetę to bez okularów przeczytała. I tego kwasu z ogórków jeszcze się napiła. Miała 94 lata i pół . Uwielbiała czarny humor i chyba mam go po niej. Do końca wszystko pamiętała, a jej opowieść o tym jak bombardowanie Olsztyna zastało ją na moście, była jak film sensacyjny. 

 

 

Gdybym kiedyś mogła wybrać sposób odejścia to właśnie tak: uczesana, najedzona. A jakbym jeszcze Mamusię i Czcigodnego Małżonka na niebie zobaczyła... Chociaż ten Zgredek pewnie mnie przeżyje.

 

Kto ze mną przebywa na co dzień wie, że w repertuarze uporczywie i natrętnie nuconych  melodii poza "Pójdźmy wszyscy do stajenki" (do kwietnia włącznie) i "Glory, glory Alleluja" mam "Anielski Orszak". Ostatnio złapałam się na tym, że nucę to w alejce sklepowej w trakcie zakupów. Babci nie byłam w stanie zaśpiewać. Może za jakiś czas...

 

Kiedy tłumaczyłam dzieciom, że Babcia umarła, mówiłam 'Babcia'. Nie chciałam, żeby Kindze się coś pomyliło, więc co chwilę poprawiałam 'Babcia-Prababcia'.

 

W kościele Kinga zapytała czy Babcia-Prababcia jest w tej skrzynce i powiedziała, że chce się z nią przywitać. 

 

Pochowaliśmy Babcię na cmentarzu na wzgórzu, z którego widać jej domek. Babcia ogrzała nas mocnym słońcem, dmuchnęła silnym wiatrem i odeszła.

 

A prawnuki pożegnały ją czterema bukiecikami z żywych kwiatów, które tak bardzo kochała, a one kochały ją. Ten mój rozwijający się bzik na punkcie kwiatów to też chyba mam po Niej.

 


To dla Ciebie Babciu.

 
















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zapraszam do komentowania i zadawania pytań