środa, 26 sierpnia 2020

Bóg wojny

Czcigodny Małżonek coś o psie wspominał. Napomykał nawet regularnie, ale gdy w pewną sobotę wyruszył z Walerią na drugi koniec województwa, to naprawdę żywiłam nadzieję, że pojechali po jakiś egzotyczny kwiat do mojego ogrodu. Sceptycznie nastawiona, absolutnie bez kynologicznego doświadczenia, nie gotowa psychicznie na tak wymagające zwierzę, potrzebowałam jeszcze roku albo najlepiej dziesięciu na przemyślenie sprawy. 

 

Gdy mała klucha przyjechała do domu, obserwowałam ją z daleka z podejrzliwością i nieufnością. Roztopienie mojego lodowego serca zajęło Aresowi jedno popołudnie. Zupełnie jakby był bogiem miłości, a nie wojny. Tym bardziej, że najprawdopodobniej wybrał sobie mnie na tymczasową Mamę zastępczą, bo w nocy przychodzi pomacać łapami czy jestem u siebie w łóżku, czy go nie porzuciłam i gdy już stwierdzi, że jestem, wraca do swojego śpiworka i śpi dalej. 

 

Gończy polski


Jak dobrze



Jestem dziką bestią...


Zmęczyłem się.