środa, 19 lipca 2023

Wilno 2/2

Wycieczka była bez wyraźnego planu. W zasadzie to było tylko hasło: Jedziemy do Wilna. Zarezerwowałam nocleg, ale po czasie już nawet nie pamiętałam jak on dokładnie miał wyglądać. I gdy Małżonek zaczął już w trasie dopytywać, co to  za miejsce, ogarnęły mnie czarne myśli, bo za Chiny Ludowe nie mogłam sobie przypomnieć, co ja zarezerwowałam. I zaczęły mi się przypominać wszystkie boże nieszczęścia podróżnicze opisane w internetach. Kiedy doszłam już do braku łazienki, karaluchów i w ogóle rezerwacji pod fikcyjnym adresem, pomyślałam sobie: ja mam szczęście, będzie git.


Faktycznie apartament miał wszystko czego potrzebowaliśmy i bardzo miło się zaskoczyliśmy, a przede wszystkim posiadał parking, bo chcieliśmy zostawić auto w spokoju i zwiedzać miasto trolejbusami i pieszo.


No to wyruszamy w miasto. Wsiadamy do trolejbusa. Bilety zawsze po 1 euro. Prosimy dwa. Daję 50 euro. Pani mówi, że drobne trzeba. Ja, że nie mam. Starsza kobietka z pierwszego siedzenia mówi z akcentem: Rozmiencje u ludzi, albo jedzcie tak, może kontrolji nie bendzje. Już mi słabo...  Stoję ułamek sekundy jak ostatni ciul.


Kierowca trolejbusa płci żeńskiej nieznacznym ruchem przesuwa dwa bilety w moją stronę. Przejmuję je dyskretnie jak działkę od dilera.  Małżonek nic nie widzi. Uśmiecham się i mówię: sami swoi. Kasujemy bilety i jedziemy jak ludzie. Na koniec uśmiechamy się szeroko do Pani Kierowcy i lecimy podbijać miasto.


Jeśli chodzi o język litewski to nijak się tu dogadać nie idzie. Po litewsku nie da się nic zrozumieć, nawet cen. Po 6 dniach umieliśmy powiedzieć obiad dnia, cepeliny i gira. Z młodymi po angielsku elegancko. Do starszych mówiliśmy po polsku, oni wszystko rozumieli i odpowiadali po rosyjsku ;D . Dzięki Ci systemie nauczania, żeś mnie w podstawówce cztery lata rosyjskim raczył.


Aby zrobić rozeznanie, co warto zwiedzić odwiedziliśmy informację turystyczną, pytamy czy Pani z obsługi mówi po polsku, bo już wiadomo, że po litewsku nie ogarniemy. Okazało się, że pracuje tam Pani z Francji, więc komunikacja odbyła się po angielsku, ona z akcentem francuskim, ja z polskim ;D . Dostaliśmy mnóstwo folderów i mapek. A ja nie mogłam zrozumieć jednego słowa, dopytuję, co ona ma na myśli, a ona powtarza to coś i w końcu dociera do mnie, że ona mówi " bus". Nawet nie chcecie wiedzieć jak to brzmiało w jej wykonaniu. Grunt, że się dogadałyśmy.


Jedzenie w knajpach smaczne, tłuste, mięsne, obłożone jeszcze śmietaną na wszelki wypadek. Warto przywieźć chleby litewskie, sery z wiśnią i śliwką, kwasy chlebowe (najsmaczniejszy zimniutki z nalewaka), słoninę, kindziuk, ciastka Gaidelis, serek Kastinys i sękacze. Wszystko to jest dostępne w Hali Targowej w Wilnie i na targowisku w Kownie- Kaunas Central Market.


Domki Karaimów- grupy etnicznej, posługującej się jednym z języków tureckich, która osiedliła się w Trokach w XIV w. Charakterystyczne domy z trzema oknami od ulicy.



 

Zamek w Trokach







Wystawy w komnatach zamku bardzo ciekawe, ale nie można robić zdjęć.








Gira z dzbanka z rodzynkami



Cepeliny i placki ziemniaczane z mięsem mielonym.



Czcigodny Małżonek z Zamku w Trokach wypatrzył piękny biały budynek po drugiej stronie jeziora. Pojechaliśmy sprawdzić, co to jest. Ależ było nasze zdumienie, gdy okazało się, że jest to Pałac Tyszkiewiczów w Zatroczu, udostępniony do zwiedzania za symboliczną kwotę 3 euro. Dwóch młodych chłopaków z obsługi wpuściło nas do środka i tu przeżyliśmy kolejny szok. Żadna kustoszka nie szurała za nami kapciami, nikt nie szedł krok w krok, sprawdzając czy czasem nie ukradniemy jakiegoś krzesła, zupełna wolność, swoboda zwiedzania i odczuwanie aury tego miejsca. 

 

Tu mi się od razu przypomina najbardziej żenujące muzeum w jakim byłam kilka lat temu- muzeum w Olsztynie. Dwie kule armatnie, 6 monet, zgniły miecz, belka ze starówki i pięć kobiet kroczących za mną w kapciach, patrzących mi przez ramię czy czasem tej kuli armatniej do torebki nie pakuję. Wstydziłabym się pobierać opłaty za oglądanie tych eksponatów... 

 

Zwiedzanie Pałacu w Zatroczu to było jak wkroczenie w magiczny świat w zupełnie starym stylu, nikt nam nie przeszkadzał, a my nic nie zniszczyliśmy, nie ukradliśmy, bo chyba nie po to się odwiedza takie miejsca. Nasze muzea mogłyby się sporo nauczyć.



















A potem Stary wymyślił to... Wieża telewizyjna w Wilnie.




Taras widokowy na wysokości 165m, a cała wieża ma 326m.


Taras widokowy się obraca, aby można było podziwiać całą panoramę miasta. Mimo przepięknych widoków mój błędnik mówił : nie i potem musiałam odleżeć dobrą godzinę w łóżeczku.







Niby fajnie, ale jakaś taka bladziutka, zieloniutka...



Chłodniczek dobry na wszystko




Oni to nazywają Ciasto Mamy. Wyborne.






Jeden dzień w Kownie, szybkie zwiedzanko i zakupy na targowisku.










To dopiero dziwna sprawa po 20:00 piwa w Lidlu nie kupisz, bo prohibicja. Ale w ciągu dnia możesz sobie pójść do takiego bocznego stoiska w markecie- jak u nas mięsny w Dino czy Netto i kupić na wynos piwo z nalewaka wlewane do plastikowej butelki. Nie muszę mówić, ilu spragnionych amatorów tam stało...







wtorek, 18 lipca 2023

Wilno 1/2

Czasami człowiek musi dla własnej higieny porzucić Szkodniki. Na okno życia zdecydowanie za duże i potem trzeba się długo tłumaczyć przy odbieraniu. Ale jeśli Babcia Lola zgadza się ogarnąć całą czwórcę, to się nie zastanawiaj, rezerwuj nocleg, pakuj walizki, bierz Czcigodnego Małżonka i ruszaj w trasę. Do korzeni, tam skąd pochodził ojciec Babci Loli- Czesław. W podróż sentymentalno -regeneracyjno- rozrywkową. I koniecznie unikaj dzieci wszelkiej maści. Wszak nie po to wyjechałaś by słuchać jęczenia, marudzenia, stękania i mamowania obcych dzieci. Jak ja odpoczęłam w czasie tej wyprawy... Żadne słowo nie wypowie, żadne pióro nie opisze.


Należało mi się. 


To nie jest przewodnik, więc nie będę opisywać zabytków, ale mogę stwierdzić, że Wilno to najspokojniejsze miasto świata. Cisza, uśpienie, bez tłumów, bez wrzasków. Nawet bezdomny, który jadł arbuza z kontenera na deptaku robił to z takim namaszczeniem i pokorą, że wzroku nie można było oderwać. Wilno- ciche miasto. Czasami podjedzie jakiś autobus z turystami, oblecą Ostrą Bramę, jadą dalej i znowu cisza i spokój. Idealnie. 


Pamiętacie niemal identyczną kamienicę z Nakła nad Notecią?

 



W samym centrum starówki- kwietne łąki.







Ostra Brama




Obiad dnia w Gabi.





Tynginys i gira, czyli po naszemu blok czekoladowy i kwas chlebowy. Warte grzechu.

 

Ceburekai- nadzienia do wyboru- tu z pieczarkami i serem. Gira z nalewaka.


Najlepiej zaopatrzony sklep z winylami jaki widziałam.





Toyota plus nogi.



Najpiękniejszy kolor elewacji na świecie.



Kibinai- też dostępne z różnymi nadzieniami.



Baszta Giedymina- miejsce z którego na jedną stronę możemy podziwiać stare miasto, a z drugiej część industrialną Wilna.



Ogary litewskie- jedyna rasa litewskich psów myśliwskich.



Wjeżdżamy kolejką linową na Górę Giedymina







Góra Giedymina- widok po lewej.




Góra Giedymina- widok po prawej.



Trzy poniższe zdjęcia są wykonane z tego samego wzniesienia- Góry Giedymina i pokazują jak piękne i różnorodne jest to miasto.




W tym miejscu trzeba być- żadne zdjęcia nie oddadzą jego uroku.



Góra Trzech Krzyży.



Hala Targowa- chleby, słoninki, wędlinki, sery i ciuciu.



Chłodnik to ja mogłam litrami jeść.



Cepeliny trzeba skosztować przymusowo.



W środku pyszny piernik i lukier cytrynowy. Znalazłam takie same w sklepie, ale w środku już nie było piernika tylko biszkopt.




Bar w Ogrodzie Bernardyńskim.



Letnie koncerty w Ogrodzie Bernardyńskim.