środa, 27 maja 2020

Dzień Matuli Czterodzietnej

Pewnie czasami zastanawiacie się jak wygląda przykładowy dzień Matki Czterodzietnej. Ja też wczoraj o tym myślałam. Usiadłam w fotelu z laptopem, słuchałam i zapisywałam, co w ciągu kilkunastu minut powiedziały do mnie  dzieci, skupiając się głównie na pytaniach do mnie, bo oczywiście poza tym co na dole, powiedziały jeszcze wiele innych rzeczy do siebie i rodzeństwa.


Mamo, potrzebuję jakichś kartek zamalowanych z obu stron. Mogą być pogniecione.


Mamuś chcesz spróbować mojej lemoniady?

Mamo, używasz teraz laptopa?

Mamo, co robisz?

Mamo, a mogę wyjść na dwór i podlać moje kwiatki?

 

Idę po ołówek. Mamo, mogę ołówek? Ona lubi pomarańcze oooo

Mamo, nie mogę znaleźć nigdzie ołówka. Widziałaś ołówek?

Mamo, pijemy z kieliszków piękną, smaczną ten... [lemoniadę]

Mamo chcesz trochę spróbować? Limonki?

Chyba już czas wręczyć prezenty dla mamy?


Mamo, a masz jakieś kartki niepotrzebne z obu stron?

A jest taka z obu stron?

 

Także tak to wygląda. I od razu się przyznaję, że wykorzystuję metody niepedagogiczne dla własnego zdrowia psychicznego. Ryszard mój syn kończy zerówkę, ale średnio do tej pory był zainteresowany literkami i czytaniem. Zastosowałam fortel psychologiczny, mówiąc mu, że jego Tatuś, czyli osoba w oczach Ryszarda najjedyńsza, najdoskonalsza i najukochańsza chciałby usłyszeć, że jego Synek umie czytać. 

Jednocześnie nakreśliłam starszym dziewczynkom obraz Czytelni idealnej, w której młodszy Brat nie przeszkadza w czytaniu od rana do nocy i nie zawraca gitary zabawami, bo sam jest zaczytany po uszy. A żeby tak było, Brat musi się nauczyć czytać. Motywację podkręciłam premią uznaniową w wysokości 20zł dla Siostry, która go nauczy. Teraz ścigają się, która z nim będzie mogła posiedzieć i politerować. Jestem demonem zła...

 

Tak to wygląda na co dzień, ale kiedy przychodzi ten jedyny dzień w roku, sytuacja wygląda zupełnie inaczej.

Rano otrzymuję pyszne śniadanie, a potem...


Torebka po lewej i tęcza od Kingi, kostka do gry od Eryka i Walerii


 

Pudełko z niespodziankami od Wallie


Serce mamine


Nastawiła budzik na 5:00, żeby uszyć mi...



Misia Jasia Fasoli!




Łucja postawiła na to, co Mamusia lubi najbardziej.



Czysta ja...

 





wtorek, 26 maja 2020

Sień z sedesem w tle

Dzisiaj ciężko mi uwierzyć jak to było. Dobrze, że mam zdjęcia, bo bym pomyślała, że pamięć szwankuje lub mam urojenia. Sień była sztucznie podzielona na dwie części, z których jedna stanowiła wąski korytarz prowadzący do schodów na pięterko, a druga była łazienką. Przywróciliśmy sieni jej pierwotny układ i na miejscu sedesu stoi szafka na moje szpile.

Gdyby ktoś nie wiedział co to sień, bo ja jednak ze wschodu..., to takie pomieszczenie w chałupie na dzień dobry, na kufajki i kalosze i onuce.


Przypomina mi się jedna sucha anegdota. Po rozbiciu ścianki działowej, sień stała się dużym pomieszczeniem zaraz na wejściu do domu a w rogu obok okna nadal stał sedes . Można było sobie siedzieć i patrzeć przez okno. Można by, gdyby nie ekipa remontowa, która kręciła się po placu budowy. Przypominam, że duża fasola Waleria była już dawno w brzuchu a ciężarnemu pęcherzowi nie wytłumaczysz, że od 7 do 15 nie ma warunków do siusiania. Wyglądałam jak partyzant, gdy wychylałam oczy znad parapetu, patrzyłam przez okno czy na horyzoncie nie ma żadnego robotnika, który akurat przyjdzie po młotek i chodu na sedes. Nie polecam sikania w stresie. Nie polecam również sedesu w sieni.
A jak to wygląda dziś? Zobaczcie sami... 

 

Bojleros wymieniłam na lustro.

A tam... drzwi do Narnii!





 


Te drzwiczki po prawej prowadziły do łazienki, były tak wąskie, że z Waleriowym bebzunem ledwie się mieściłam, a najbezpieczniej było lecieć naokoło.








W tej wannie zażywałam pierwszej kąpieli... Do dziś pamiętam ten podrapany tyłek. I moja kochana pralka-siłaczka-13 lat razem i dalej kręci

:-* .





A tak moja Teściówka przyjechała na pierwsze Święta w Bogaczówce w 2009. Myślałam, że zostanie do 2030...

O tak się wtedy uśmiechałam ;-) . Pozdro dla najlepszej Teściowej na świecie :-*






Zydelek II


O zydelku już było prozą, ale że brałam kiedyś udział w konkursie i nawet udało się wygrać dwie cudne ramki na zdjęcia, to wrzucam też trochę rymów częstochowskich za pamięci. 


Leżałem w szopie pod stertą śmieci,
myślałem, że życie ze mnie uleci,
Zydel Bezpański czekał na Pana,
w nocy,  w południe, wieczorem, z rana.
Los potraktował mnie tak okrutnie,
wrzućcie do pieca i będzie cudnie.
Gorące płomienie niech mnie otulą,
gdy człowiek darzy myślą ponurą.


W czeluściach depresji, żalu i smutku,
dochodzą mnie głosy, ktoś jest w ogródku!
Ktoś drzwi otwiera, wchodzi cichutko,
czuję już zapach, już jest bliziutko.
Chwyta za nogi i ciągnie z zapałem,
szarpie zaparcie, aż wyleciałem
spod stosu desek, szmat i bambotli,
patrzę...a któż to? Los tak przewrotny?


Czekałem na Pana, starość zleciała,
a życie me Pańcia uratowała.
I nową młodość w darze mi dała.
Od teraz zawsze, z wdziękiem, pokorą,
podstawiam siedzisko pod jej pupę sporą.


czwartek, 14 maja 2020

Napijony i napychalny

Kinga (4lata): Babcia, nie pal papierosów. Chyba, że to jest Twój żywioł.


Kinga, ubierając buty: Babcia, mogłabyś tak nie stać, tylko mi pomóc.


Kinga leży pod kołdrą.
Mama: Idziesz się ubierać?
Kinga: Nie, będę się tu cieplić.


Kinga wypiła mleko: Mój brzuszek jest napijony.


Łucja: Zjadłam tylko pięć kopytek i jestem pełna.
Eryk: Bo one są napychalne.


Mama: Kinga, chcesz zrobić pracę na konkurs?
Kinga: Ale ja umiem tylko bazgroły...


Mama: Krowy mieszkają gdzie?
Eryk: W oborni.


Łucja: Mamo, co to jest maska do włosów?
Mama: Taka odżyweczka.
Łucja: Aaa, czyli odżywka w innym wymiarze.


Eryk: Ja poczekam, aż się skończy choroba wirus. Nie chcę się zarazić. Jestem bardzo młody.


Mama: Wiórki kokosowe są bardzo zdrowe, zdrowsze niż sam kokos.
Eryk, jedząc ciasteczka kokosowe mojej produkcji: Czyli że schudnęłem?


Mama: Kinga, idź do łazienki i ubierz pidżamę.
Kinga: Ale Eryk mnie stamtąd wygonia.


Kinga: Jestem cała napełniona kakałem.


Mama: Jak będzie się nazywał Wasz zespół muzyczny?
Łucja: Młotki! Pasuje przynajmniej do połowy zespołu.

(Ostatecznie zespół nazywa się Epidemia Czworaczków i ma już materiał na całą płytę.)



Rychu robi jagodziankę.




Życie w Bogaczówce toczy się bez zmian powoli i własnym rytmem.


Każdy Szkodnik zasadził własną poziomkę od Babci Gosi.




A maseczki zamiast zasłaniać buzię służą do dekoracji włosów.







środa, 13 maja 2020

Cosie i rekiny w rzece

Eryk od jakiegoś czasu bawi się w zabawę, że On jest Tatą a Tato synkiem.

Eryk  do taty: Synku, jak Ty tak umiesz zrobić tak szybko  tak dużo kanapek?


Droczę się z Kingą: A coś Ty się tak w cekiny wystroiła? Cekiny się w sobotę ubiera, a dziś zwykły czwartek.
Kinga: Wybacz...


Pojechaliśmy na ryby nad stawy.
Kinga: A w tej rzece będą rekiny?
Mama: Nie.
Kinga: I szczupaków też nie będzie? Bo ja widziałam w Muminkach, że one są groźne.


Mama: Jak się uda, to zrobimy dziś z Tatą dwie leżanki na dwór.
Po jakimś czasie...
Kinga: A jak wyglądają te cosie? Bo już zapomniałam.


Kinga: Czeszę kołtuny.
Mama: Kinga, a może Ty się urodziłaś kołtuniakiem?
Kinga nachyla się nade mną i mówi szeptem:  Urodziłam się pięknotą.


Kinga (4lata): Mamo, a po co ludziom korona wirus?


Kinga częstuje mnie na podwórku plastikowymi lodami: Kinga, na te lody jest dziś za..., za... no jak?
Kinga: Za późno.


Eryka maszyna do szycia: Szyjka.


Mama: Kinga, nie siadaj mokrą dupcią na kanapie.
Kinga: Jest już wytrzyta.


Eryk je placki ziemniaczane: Mamo, nie martw się. Jestem na diecie, to zjem tylko 50.




Epidemia Czworaczków




Wędkarze



Z bobrem w tle

Brunchyk na świeżym...


W salonie kosmetycznym


Kwarantanna to poza lekcjami leżing na różne sposoby.





Królowa jest tylko jedna.