wtorek, 31 grudnia 2019

Nowyj god

Już żeście dostali tyle brokatowo-świecąco-grających e-pocztówek, że sama nie wiem, czego Wam życzyć.

Chyba zmieszczę się w jednym zdaniu.

Żyjcie na full...




... i bierzcie z życia kankami.



A jeśli przyjdzie Wam do głowy przebrać się za choinkę, to śmiało. Zielony to kolor nadziei.




sobota, 7 grudnia 2019

Nowe porządki

Bogaczówki na Święta posprzątać się nie da. No chyba, że zaczęłoby się zaraz po Wielkanocy... ale przez ten czas pająki na pewno na nowo odbudowałyby swoje królestwo a i Szkodniki miałyby używanie, bo przecież wiadomo, że najlepsza zabawa jest w czystym. A zabawa polega na znoszeniu różnych rzeczy, budowaniu wigwamów, wysypywaniu z pojemników, czyli wszystkim co w oczach dorosłego jest zwyczajnym i ordynarnym brudzeniem.

Podsumowując, posprzątać się nie da, ale udało się odświeżyć dwa kąty, trzeci udekorować i jeszcze przygotować myszki na Mikołajki.

Zostało upieczenie ciasteczek z wykorzystaniem pewnego cudownego sprzętu, który dostałam na imieniny. No i jeszcze te orzeszki, szyszki i grzybki ze specjalnej patelni pieczone na gazie. 

Czyli w zasadzie jestem prawie gotowa, siadam i czekam na Mikołaja.

 

Kwiat był już różowy, turkusowy, teraz czerwień i srebro 3D.



 




Praca wre... Na szczęście nie ja, tylko Czcigodny.


Waleria i Łucja zasiedlają nasz salon coraz nachalniej...









Myszki na Mikołajki do szkoły i przedszkola


Aktualizacja: ciastka zrobione.


poniedziałek, 2 grudnia 2019

Małe pieniądze, pasztet orzechowy i bonus

Kinga: Mamo, a masz takie duże pieniądze?

Mama: No aż takich dużych to nie mam.

Kinga: Bo tylko są małe w pracy?

 

Kinga prosiła o piosenkę: Alikrost, alikrost.

Mówię: Waleria, przetłumacz co ona chce.

Dumamy wszyscy, w końcu Kinga na YT wskazuje Alikrost.

[Ałła Pugaczowa Milion alych roz]

 

Kinga: Jakbym była taka duża jak Ty, to już bym nie była malutka.

 

Kinga wchodząc do wanny: Tego mi było trzeba...

 

Kinga (3lata i 7mscy): Tato, zrobisz mi kanapkę z pasztetem orzechowym? (masło orzechowe mojej produkcji)

 

Eryk (6lat i 8mscy) zrobił nam śniadanie do łóżka: dwie kanapki z masłem orzechowym i wodę z kranu. Kinga od razu pyta Tatę: nie będziesz jadł tej kanapki, prawda? I zjadła jedną. Po 5 minutach przychodzi Eryk: zostawiliście chociaż jedną? I zjadł drugą...

 

Mama: Kinia, chcesz pod kołderkę?

Kinga: Tak, bo Cię wtedy zagrzam.

 

Eryk: Mamo, a jak Ty nasz pierwszy raz zobaczyłaś, to się zdziwiłaś, że masz tak dużo dzieci?

 

Mama: Kinga, porządnie te zęby umyłaś?

Kinga: Porządnie. Szybko umyłam.

 

Kinga urodzinowo: I życzę Ci Mamo dużo marzeń.

 

Eryk: Łucja, chodź do nas, będzie szczęśliwiej.

 

Babcia J.: Kinga, kto jest taki grzeczny?

Kinga: To nie ja, to Eryk.

 

Mama sama w łóżku, kiedy Tatuś pojechał z rańca: Kinga, chodź na miejsce Tatulka.

Kinga: Teraz ja będę Tatulkiem.

 

 - Kinga a do Ciebie przyjdzie Mały Mikołaj? 

- Duży! Ogjomny!


Łucja po zebraniu prezentów świątecznych: Ale się obłowiłam!

 

Przy okazji chciałabym Wam pokazać najcudowniejsze miejsce na Ziemi. I dla dorosłych i dla dzieci. Na mojej ziemi rodzinnej, na Mazurach, w Kętrzynie. Miejsce, które z roku na rok rozwija się i staje się doskonalsze. Konsulat Świętego Mikołaja, fabryka i muzeum bombek. Tutaj można wziąć udział w warsztatach i samodzielnie wydmuchać i dekorować bombki, które potem zabiera się do domu. Miejsce prowadzone przez wspaniałych ludzi z pasją. Zresztą od razu po wejściu czujesz się jak w domu Świętego Mikołaja. Gorąco polecam. 

 


Ja byłam bardzo grzeczna...









Każda bombka jest wydmuchiwana z innej formy. Mają ich na stanie ok. 5000.




Królowa Lodu



Jajeczka "Faberge"



Coś dla miłośników kotów











niedziela, 1 grudnia 2019

Vera Weranda

Zaległości pismakowe:

Wyprawiłam z rana Szkodniki do placówek i postanowiłam się jeszcze na chwilę położyć, ze względu na przesilenie wiosenne, utrzymujące się u mnie od 3 miesięcy. Leżałam pogrążona w letargu, gdy zaczęłam słyszeć głosy, w zasadzie dźwięki, dobiegające z parteru. Znam w moim domu każdy dźwięk, każde skrzypnięcie deski, pstryknięcie światła czy zamknięcie drzwi. 

 

Przez chwilę pomyślałam jeszcze o szczurakach, ale one grzecznie spały w swoim hamaku. Potem przyszło mi do głowy, że może w ferworze wtorkowego poranka zapomnieliśmy o jednym dziecku, może zagrzebało się głębiej pod kołdrę i nie zostało w porę wyłuskane, a teraz snuje się po domu w poszukiwaniu pożywienia. Przeliczyłam w pamięci, ile razy  spytałam rano: zęby umyte? Tak... zdecydowanie wszystkie pojechały. W tym momencie zaniepokoiłam się nie na żarty. Podeszłam do schodów i zerkałam przez szybkę nasłuchując. Gotowa na wszystko postanowiłam uzbroić się w nóż i zejść na dół. I wtedy przypomniały mi się wszystkie obejrzane horrory, kiedy myślałam: nie! nie idź tam! po co ona tam schodzi? on czai się za rogiem!  nie!

Gdy odważna Barbara walczyła we mnie z Basieńką, która chciała się zagrzebać głęboko pod kocem i nucić "Straaaach" Myslovitz, pojawiła się pewna myśl, olśnienie... Wyjrzałam przez okno i znalazłam źródło nienaturalnych dźwięków. Mrozy puściły i przyjechali by wyrzeźbić mi to cudo.

 

Mimo  dużego metrażu Bogaczówki, brakowało mi takiego pomieszczenia. Jest najcudowniejsze na świecie, bo ma w sobie coś z domu i coś z podwórka. Urodziny przyniosły mi urządzonko, które i w zimie pozwoli mi cieszyć się z jego uroku a sezon grillowy będzie mógł trwać na okrągło. 

Na razie jeszcze dekoracje jesienne ale już przebieram nóżkami w oczekiwaniu na grudzień, kiedy to obwieszę werandę wszelkim możliwym chińskim badziewiem i będę czekać na Święta.