czwartek, 12 października 2023

Katafalk

Miałam starą szafę, której chciałam się pozbyć. Ale miała takie urocze nóżki, że szkoda mi się jej zrobiło. Myślę sobie: chociaż te nóżki bym spożytkowała. A może by tak huśtawkę - legowisko zrobić, chociaż na jeden sezon... Czcigodny pokręcił tylko głową i bez przekonania próbował oponować. Widział już to szaleństwo w moich oczach,  wiedział, że nie da się tego powstrzymać. Poszedł po narzędzia, a ja pomalowałam huśtawkę, przycięłam gąbkę na wymiar oraz zorganizowałam bety i poduchy.








Leżę sobie, słyszę, jak Stary gdera pod nosem: "Jeszcze tylko wieko i można śpiewać Dobry Jezu..."




Rajd Hobbita


Już po raz piąty... 

Babcia Lola zorganizowała rajd rodzinny dla wszystkich swoich dzieci i wnucząt.

Ale zacznijmy od początku. Siedzę na leżaku u brata na tarasie. Cudny ma ten taras, wielki, drewniany z widokiem na zieleń w ogrodzie, zakończoną ścianą lasu. Siedzę, myślę o niebieskich migdałach, widzę jakiś ruch w ogrodzie. Zza okrągłej leszczyny wychodzi Babcia Lola... przebrana za Gandalfa- w pelerynie, kapeluszu, kaloszach i z kosturem. No to się zaczęło. Piąty rodziny rajd pod hasłem "Rajd Hobbita" można uznać za otwarty. 


Atrakcji było tyle, że ja nawet nie wiem czy wszystko spamiętałam. Dość powiedzieć, że Babcia przygotowywała wszystko już od grudnia, a i samego "Hobbita" przeczytała dwa razy, żeby jej wnuki nie zagięły na konkursie wiedzy z lektury.

 

Jako pierwsza atrakcja- wyjazd do Alpakarni w Romankowie.






Koszyk z prowiantem- dla każdego wyborna paczuszka.




Prace plastyczne z wełny alpaki.









Drugi etap to konkurs szachowy zorganizowany przez mojego brata. Razem ze szwagrem zajęliśmy szlachetne, ostatnie miejsce. Nasze dzieciaki mają wybitny talent do tej królewskiej gry, więc dały nam popalić, ale opłacało się wziąć udział, bo były nagrody pocieszenia za ostatnie miejsca oraz puchary za I, II i III miejsce.


 

Następnie każda rodzina miała zaprezentować stroje z "Hobbita". Ja jestem Wargiem, jakby ktoś miał wątpliwości.



Kolacyjka u Brata



Śniadanko u Babci w główny dzień rajdu. Siły się przydadzą.



Wyruszamy, przed nami pieszy rajd wiejskimi drogami, na których stary poczciwy Gandalf zostawił nam znaki, listy, zagadki, wskazówki i suchy prowiant. Oj nie łatwo było to wszystko odszukać pod kamieniami, na drzewach i w krzakach.


Czcigodny Małżonek pomaga Kindze zdjąć przysmaki z drzewa.







Odszukaliśmy przysmaki i robimy postój

A skąd to wszystko się tam wzięło? Otóż Babcia- Gandalf bladym świtem objechała trasę rowerem i poukrywała wskazówki oraz różne rarytasy w gąszczu zieleni.


Baster chyba ma dojść rajdów.




Coś tam jest...



Wędrujemy w poszukiwaniu skarbu Hobbita.



Wcale nie było tak łatwo znaleźć znaki pozostawione 

przez Gandalfa.




List z zagadką.




"Góra Smoka", a tam łakocie.





Prawie ostatnie instrukcje Gandalfa. Krasnoludy muszą jeszcze trochę pokrążyć zanim odnajdą skarb: "pięć kroków na północ, sześć kroków na zachód...




Skrzynia z błyskotkami, a pod nią zakopany w ziemi, prawdziwy skarb... I wyjaśniło się, czemu Babcia Lola kazała wszystkim wnukom uszyć ręcznie szmaciane worki...





Prezenty od Gandalfa. Czajniczki za udział w konkursie na przebranie oraz albumy ze zdjęciami z poprzednich czterech rajdów.




A na koniec jakby jeszcze było mało, Gandalf zaprosił wszystkich do spiżarni Hobbita. Ale szaleństwo. Ja nie wiem co ta Babcia wymyśli w przyszłym roku...