niedziela, 17 kwietnia 2016

Arbeit Ekipa

Domagali się kilku słów o sobie, to będą, ale za chwilę...


Było już o relaksie i o spaniu. Została ostatnia część doby, czyli 8 godzin przepędzonych w pracy.
Jak przetrwać? Koniecznie ze wspomnianą już kiedyś drzemką. Kilka porad praktycznych:
Jeśli drzemiesz w toalecie, zawsze najpierw oceń przepustowość. Jeżeli przepustowość jest niska, lepiej będzie zafundować sobie kilka mikrodrzemek, żeby zwyczajnie nie blokować kibla.
Jeżeli wolisz ordynarną drzemkę na stanowisku pracy, zawsze upewnij się, że masz wokół siebie ludzi, którzy w odpowiednim momencie kopną w Twoje krzesło lub teatralnym szeptem wysyczą "Prezes!"
W warunkach hal produkcyjnych dobrze sprawdza się metoda na Tarzana. Pracownik z przodu hali ostrzega całą resztę gromkim okrzykiem Tarzana "Oooijooijoooooo".  Sposób sprawdzony, osobiście słyszany i niezwykle skuteczny.


Pozostaje jeszcze temat poniedziałków... Krew mnie zalewa, gdy widzę te wszystkie memy z  rozjechanymi kotami, smutnymi świnkami morskimi, rozczochranymi istotkami z kubkiem parującej kawy, opatrzone dramatycznymi komentarzami, że znowu poniedziałek, że znowu do pracy, że jak żyć, itp. itd.
Nie wyobrażam sobie, aby każdy poniedziałek kojarzyć z takim dramatem.Z jednego prostego powodu. W roku mamy 52 poniedziałki, do pracy chodzimy 40 lat, co oznaczałoby 2080 znienawidzonych poniedziałkowych poranków w życiu - zdecydowanie za dużo jak na jednego biednego człowieka.


Dlatego kiedy o 7:00 idę po firmowym placu, to się cieszę. Oczywiście zdecydowanie bardziej cieszę się wychodząc, ale z rańca nie robię melodramatu...bo przecież każdy poniedziałek przybliża nas do kolejnego weekendu.


Wróćmy teraz do Arbeit Ekipy, która domagała się posta i nawet obiecała, że będzie lajkować.
Przybyło wczoraj to zacne grono firmowe, by uczcić wraz z nami narodziny Gryzeldy.

Ryszard od rana czekał na gości...i czekał...i czekał... aż w końcu...




Jak to Ktoś kiedyś powiedział "co w Vegas, to w Vegas", więc nie zdradzę kto, co, z kim i ile, ale podarkami się pochwalę.
Gryzelda obejrzała dokładnie prezent i wielce kontenta stwierdziła "Będę srać".




Gdy dostrzegła torcik pieluszkowy handmade by Jetta, orzekła "Będę srać jeszcze więcej".






 A na koniec nowe wdzianko... to już jak każda baba przeszczęśliwa była.




Ostatnie pudełko było dla mnie i szczerze powiem, że mnie przytkało i to konkretnie. Coś tam paplałam, ale  w środku oceniałam trafność prezentu na 120% i nie mogłam wyjść z podziwu, że tak trafili i w gusta i w potrzeby.




Czekam zatem z utęsknieniem na nową elewację, by dzwon zawiesić, dzwonić nim głośno i przyzywać Szkodniki i Czcigodnego Małżonka na obiad. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zapraszam do komentowania i zadawania pytań