poniedziałek, 1 sierpnia 2016

Nieszczęście, wielkie nieszczęście

Spotkało mnie wielkie nieszczęście. Zepsułam swój telefon. Mojego magicznego białego zamzunga, który zawsze był wierny. Tylko dwa razy w miesiącu domagał się odrobiny sztrumu. Taki piękny, taki kochany... Tyle lansu w tak  małym urządzeniu. Pasował do butów, auta i torebki. I zabiłam go. Zupełnie niechcący...

Kilka dni żyłam bez telefonu i było mi bardzo dobrze. Aż pewnego dnia Czcigodny Małżonek przywiózł mi niespodziewanie telefon. Z jednej strony trochę nie chciałam, z drugiej pomyślałam, że już może czas wejść w XXI wiek, że telefon to nie tylko dzwonienie, smsy i budzik... 


To już jest koniec, już nie zawibrujesz dla mnie...



Wzięłam nowy telefon do ręki, uśmiechnęłam się z zachwytem i odetchnęłam z ulgą...


Czyli teraz muszę tylko kupić nowe butki, torebkę i czarne beemwe...




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zapraszam do komentowania i zadawania pytań