czwartek, 4 sierpnia 2016

Matka Nieogarnięta

Jestem matką nieogarniętą...ale staram się ogarniać. Pralka i zmywarka musi być codziennie. Bo jeśli nie ma codziennie, to ubrania wyłażą, pełzną w moim kierunku, gonią mnie po domu, filiżanki brzęczą złowieszczo, sztućce się jeżą...koszmar!

Przy czym muszę nadmienić, że pod hasłem "pralka" mieści się zniesienie kosza lub dwóch na dół, posortowanie, wyjęcie i rozwieszenie mokrego , nastawienie nowego, zdjęcie suchego, zaniesienie do garderoby, rozłożenie       na kupki i powrzucanie do koszyków majtkowych, skarpetkowych i bliżej nieokreślonych. Mam też taki specjalny kosz na skarpetki, które nadal szukają swojej drugiej połówki. Pełen z górką. Wiadomo, nie tak łatwo znaleźć swoją drugą połowę.

Ze zmywarką pomagają Szkodniki: Waleria góra, Łucja dół, Eryk sztućce. Ale mimo to powtarzalne czynności sprawiają, że czasami mam ochotę, aby zapakowano mnie w kaftan, ułożono w miękkim pokoju bez klamek           i puszczono Myslovitz "straaaaach".


Batteria: 1%



Wtedy zazwyczaj nadchodzi dzień regeneracyjny. Tej soboty nadszedł zupełnie niespodziewanie. Czcigodny Małżonek pojechał na mecz wyjazdowy, troje Szkodników zostało zaproszonych na urodzinki i zostałam sama       z Kindzią, która zdecydowała, że czas na drzemkę. Położyłam ją w kołysce w sypialni i wracając zerknęłam          do kuchni...eh...mogłam nie zerkać. Tak sobie pomyślałam, że tylko szybko ogarnę kuchnię a potem obejrzę film. I nagle nadeszła inna zbawienna myśl: jo jo, ja zacznę ogarniać, czas minie, Kinga się obudzi i po relaksie. Poprawiłam więc tylko zmiętolony przez dzieci koc, zgarnęłam zabawki z legowiska i poszłam zaparzyć kawę.      Na deser przygotowałam rodzynki przyprószone gorzką czekoladą. Kogo ja oszukuję? To była gorzka czekolada przyprószona rodzynkami. Bardzo zdrowotne. Popijałam kawę, jadłam deser i oglądałam film. I tylko co jakiś czas powracała natrętna myśl, że może jednak by tą kuchnię... ale odpychałam ją bardzo szybko i sprawnie...     To było cudowne 45 minut...

A wracając do tych rodzynek odchudzających, to łza mi się w oku zakręciła, bo znowu się przypomniał... Taki ciepły i miękki. Zawsze oddany. Zawsze blisko mnie. Czekający tylko na moje skinienie.  To już 140 dni rozłąki...  Z rozpaczy schudłam 19kg. Niestety, tak będzie lepiej dla nas obojga. Zawsze będę Cię kochać, ale                          na odległość...Przesyłam buziaczki i gryzki Mój Najdroższy Kebabie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zapraszam do komentowania i zadawania pytań