środa, 7 grudnia 2016

Diabeł i Teściowa

Gdzie diabeł nie może, tam Teściową pośle... Pisałam Wam o sieniowej walizce i Cudeńku z karteczką "sprzedane" w pewnym komisie na Pomorzu. Widziałam karteczkę "sprzedane", więc odpuściłam. Zapytałam tylko, za ile owo Cudeńko poszło, westchnęłam i poczłapałam do domu Teściów. Ja odpuściłam, ale nie Teściowa... O nie, nie... ona nie odpuszcza. Podbiła cenę o 5 dyszek. I dzwoni, że ma! Nie wierzę... Ma! Żeby przyjechać, odebrać. Ja nawet nie pamiętałam, jak wyglądało. Wiedziałam tylko, że wiekowe i zdobione.


Pianino przyjechało pod Bogaczówkę, zostało postawione na podwórku i zabrałam się z Czcigodnym Małżonkiem za wciąganie do domostwa... po schodach.


Bóg mi świadkiem, wiele rzeczy już wciągałam do swojego domu, z zaparciem Tekli, która chwyta swoją ofiarę w pajęczynie i już nie wypuszcza. Krzepę  posiadam jeszcze po kebabach, bicek słusznych rozmiarów, więc do pianina podeszłam z lekkością kaczego puchu wydartego z kupra w locie...


I tu cała moja krzepkość i tężyzna fizyczna (dużo jem, żeby mieć takie ciało) legły w gruzach jak swego czasu kamienice na elbląskiej starówce.


Jak nie siłą fizyczną, to siłą woli... Ja ciungne. Stary pcha. Pianino ani myśli się przemieścić na wyznaczone miejsce. Jak osioł uparte. Ja Ci pokażę...do domu już! Na deszczu nie zostawię!


Przenieśliśmy je przez próg jak znarowioną pannę młodą i zległo w sieni w poprzek. Byle przejście było, bo nikt już nie miał siły ani chęci po nocy namawiać Gwiazdę, żeby swą dupkę szanowną przesunęła chociaż w kąt.


Z sieni na miejsce przeznaczenia przestawiałam Dziadostwo z Braciakiem J. Niby już gładziej szło, ale na ostatniej prostej złośliwie mnie na stopę nadepnęło. Oj zemszczę ja się na Tobie flaszką spirytusu... Ale to dopiero po Świętach.










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zapraszam do komentowania i zadawania pytań