środa, 3 lutego 2016

Kufer na skarby

Kufer był głównym celem wyprawy mazurskiej z przyczepką. U cioci Halinki na strychu czekał ... I to czekał właśnie na mnie...Widziałam go wcześniej na zdjęciach. Przyznaję, że w oko wpadł i wypaść nie chciał. Malutki się taki wydawał, bezbronny, lecz gdy sierpniową porą do R...owa zajechałam, zaskoczył mnie swym gabarytem i czeluścią.
Wiadomo - kufer na skarby, Skarbów mam dużo, więc i kufer duży musi być.
Ładować się! Kowalski, Skipper, Rico... Szeregowy jeszcze nie:D Ale dla niego jest rezerwacja miejsca.
Nie chciałam dziwaczyć, tylko najbliżej oryginału pozostać, jako, że kufer pamiątką po rodzicach cioci Halinki był.
Malowany na raty, gdyż Matka Polka, krągłości tu i ówdzie nabrała z powodu Dzidziucha i ciężko kucać czy też wszystkie swoje walory upchać do kufra, by od środka go pomalować.
Perypetie przy malowaniu też były, ale czy opowiadać i głupotą swą w internetach błyszczeć?
A niech będzie...
Zakupiłam angielskie farby kredowe - co tu dużo mówić - drogie.
Pomalowałam kufer na morsko i pozostawiłam do wyschnięcia.
Łucja przyszła, ołówkiem poprawiła...
Matce para uszami poszła...
Potem pomalowałam pokrowiec na skrzypce turkusem, pociągnęłam z wierzchu beżem.
Grzecznie pędzel namoczyłam i umyłam. Widać nie dość dokładnie...
Chciałam Łucji malunki na kufrze poprawić i inne nieudaczności.
Poprawiłam i czekałam na wyschnięcie... Patrzę, a na pięknym morskim wieku jakieś smugi beżowe, żesz w mordę...a morska farba na ukończeniu...przypomnę - droga!
Zużyłam do ostatniej kropli, żeby pokryć pędzlowe wykwity.
"Ot i cała historyja."


Przyjazd do Bogaczówki




Pierwsza kąpiel



Nową szatkę już mam, teraz czekam na biało-czarne dekoracje, bo Pańcia jeszcze się waha...


Skarby trzyma się w kufrze




"Seeeeer"






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zapraszam do komentowania i zadawania pytań