sobota, 8 lutego 2020

Sękacz i pół litra

Myślę, że każdy z nas ma pewien rodzaj wspomnień związanych z domem rodzinnym. Wspomnienia dotyczące przedmiotów, które były tam od zawsze, przyklejone do swoich miejsc, używane sporadycznie lub wcale, wkomponowane we wnętrze na stałe i wryte w naszą pamięć.

Ja również mam takie wspomnienia. Mam również Matulę, zwaną Babcią Lolą, która talentów posiada wiele, lecz największy z nich to talent do tłuczenia szkła. Każdą ilość, nieważne czy kryształ, czy zwykła szklanka, jeśli trzeba szybko i bezboleśnie zbić, to Babcia Lola jest idealna. Aż dziwne, że nie wynajmują jej na tłuczenie szkła przed kaszubskimi weselami...

A co jeśli Twoje wspomnienie z dzieciństwa dotyczy szklanego wazonu? Wiesz, że był, ale od dłuższego czasu go nie widziałaś. Oczyma wyobraźni widzisz jak Babcia Lola, któregoś pięknego ranka postanawia "umyć" wazon albo zupełnie niewinnie "ułożyć" w nim bukiet. I już jesteś pewna, że wazon tego mycia  czy ikebany nie przetrwał. Niby już wiesz, ale jeszcze dzwonisz dla pewności. Tak, niestety. Poszedł do szklanego raju dawno temu a kryształowe aniołki posklejały go magicznym klejem i żyje szczęśliwy pośród innych szklanych cudaków.

I jest zupełnie poza Twoim zasięgiem.

Wyobrażacie sobie poszukiwania szklanego wazonu, o którym wiecie jedynie, że był wysoki, przeźroczysty, miał niebieskie smugi i nietypowy kształt?

Ale nie byłabym prawdziwą czarownicą, gdybym nie znalazła identycznego wazonu, w dodatku zupełnie pod nosem w Gdyni, w jakimś przytulisku dla zwierzaków, które sprzedając szkła z PRLu zbiera na karmę dla psów i kotów. Wiem, że brzmi to jak totalny bajkonur, ale tak właśnie było. Wazon czekał na mnie w schronisku dla zwierząt, a w dodatku  w cenie zaskakująco przyjaznej.

A na dowód, że nie bajdurzę, pokazuję wazon Sękacz z kobaltowymi wstęgami, zwany również "Maczugą" lub "Rwańcem", wyprodukowany najprawdopodobniej przez Hutę Szkła Gospodarczego Ząbkowice w Dąbrowie Górniczej. Chociaż podobne robiono również w Hucie "Sudety" i w "Hortensji". Wazony powstawały w latach 60-tych i 70-tych. Były wykonywane ręcznie tradycyjną metodą hutniczą, korpus był zdobiony zadziorami, wyglądającymi jak sęki drewna stąd nazwa "Sękacz", wykończone nieregularną kryzą, dno szlifowane.


Ponad 40 cm szklanego szczęścia.

Przy okazji wazonu przedstawiam Wam moją rybkę. Były produkowane w wielu hutach, więc ciężko dojść skąd do mnie przypłynęła.  Nabyłam ją w drodze kupna na Mazurach w cenie ni mniej ni więcej tylko pół litra. Wy pewnie kojarzycie ją z tego, że stała na telewizorze w domu babci lub dziadka. U mnie wita gości w sieni.


A na koniec ciekawostka. W końcu zdecydowałam się na kolor przewodni w kuchni na parterze. Rozważałam róż, czerwień, turkus, ale ciągle brakowało mi weny. Postanowiłam poczekać, aż wena wróci. Przyszła do mnie w postaci prezentu od Pani Krysi. I już wiedziałam, że granat to jest to. Pomyślicie, że Włocławek mnie tak natchnął. Ja też tak myślałam.



Jednak okazało się, że to Fabryka Fajansu w Kole, powstała w 1842 i produkująca do dziś. Koło pewnie bardziej kojarzycie z Zakładu Wyrobów Sanitarnych Sanitec, wytwarzającego wyroby z ceramiki, a dla mnie pojawiło się jako nowe miejsce na mapie rzeczy do zwiedzenia- Muzeum Technik Ceramicznych.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zapraszam do komentowania i zadawania pytań