sobota, 12 stycznia 2019

Toruńskie rękawiczki

Kiedyś moim marzeniem były wolne piątki. Nie muszę dodawać, że to marzenie było w tej samej szufladzie, co wygrana w totolotka i w konkursie piękności, czyli należało  do marzeń zupełnie irracjonalnych. Kiedy jednak mimo wszystko udało mi się je zrealizować, to  należy te piątki odpowiednio celebrować. Zatem dzisiejsze śniadanie zjem w Toruniu. Mój bezpłatny transporter dowiózł mnie na przedmieścia i aby dostać się na Starówkę musiałam skorzystać z komunikacji miejskiej. Uroczy, przystojny autochton wyczerpująco poinformował mnie jak dotrzeć do celu i gdzie kupić bilet.




 Uroczy różowy bilecik z aniołkiem


Toruń to wspaniałe miasto. Już od 11:00 serwują tutaj groszek i nikt nie robi z tego powodu wielkich oczu. Co prawda przyjechałam na śniadanie, ale tak się złożyło, że zjadłam w zasadzie dwa obiady. I to nic, że szukałam w internetach baru mlecznego Marysieńka. Google jest mądrzejsze ode mnie i wiedziało, że ja chcę do Małgośki.





Ja wiem, że już miałam groszku nie jeść, ale to inne miasto, inne województwo, więc w zasadzie nic takiego nie miało miejsca i się nie liczy.

Po tym skromnym posiłku mogłam się udać na spacer. Oczom mym ukazał się taki oto zachęcający widok. A nos zwariował! Przy drzwiach stała grupka ludzi i chwilę mi zajęło zrozumienie, że to jest zawijas kolejki, która zaczynała się dużo wcześniej... Już wiedziałam, że ja tam muszę wejść. A w środku widok rodem z PRLu, panie w fartuszkach i ten obłędny zapach. Od razu mi się dzieciństwo przypomniało i chleb z GSu, kupowany po lekcjach w oczekiwaniu na autobus na ćwiartki. Na ćwiartki! Poproszę ćwiartkę chleba. Teraz to już tylko człowiek ćwiartkę wódki może kupić.


To nie jest areszt śledczy.


To piekarnia vintage.



Dziś gdy sama jestem matką, cóż lepszego mogłabym przywieźć swoim dzieciom z wycieczki...


Tata powiedział, że to są chleby w kształcie grzybów. Kinga: daj mi grzyba!



Waleria zamówiła pierniki. Mówię: pierniki to sobie możesz w sklepie kupić. Waleria: Mamo! Ale te z Torunia są najlepsze. Faktycznie.


Ruszamy na zwiady.


Toruń przywitał mnie pięknym niebem,


...ciekawą architekturą...


... i bujną zielenią.


Uprzedzając pytania co bardziej złośliwych: nie, nie lizałam szyby. Chociaż teraz żałuję...


Jeszcze jednym plusem dodatnim wynikającym z wyjazdu są rękawiczki za złotówkę.

Za każdym razem kiedy teraz zapytam: Gdzie masz rękawiczki?

I usłyszę:

- nie wiem,

- nie mam,

- zostały w drugim samochodzie,

- zgubiłam/em,

- mam jedną,

- są mokre,

Czy cokolwiek jeszcze im przyjdzie do głowy, robię cyk i są! Ależ jestem przebiegła. Powinnam chyba napisać jakiś podręcznik, jak wykiwać własne dziecko.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zapraszam do komentowania i zadawania pytań