niedziela, 23 grudnia 2018

Groszek konserwatywny

Jestem konserwatywna. Od dziecka pałam niepohamowaną miłością do groszku konserwowego. Jako dziecko wyjadałam pozostawione dla mnie niewielkie ilości z puszki albo podkradałam z kopczyka usypanego na sałatce jarzynowej przed wymieszaniem. Kiedy poznałam Marcinka, opowiedział mi, że mama im robiła specjalną wersję dodatku do sałatki jarzynowej. W oddzielnej misce mieszała groszek z ogórkiem kiszonym i majonezem, bo tata nie znosi groszku. Było to dla mnie jak dotarcie do Ameryki przez Vespucciego, odkrycie polonu czy złamanie Enigmy. Przecież tak można!
Bo od tego żona ma męża, a mąż żonę, aby powiedzieć, że tak można, odkryć nieznane, pokazać drogę do Raju.

Mąż i żona

Wypłynęłam na zupełnie nieznane wody groszkowego świata, w którym bezkarnie można zjeść całą puszkę, bo przecież to sałatka groszkowa! Na początku to jeszcze dokrajałam ogórka, ale zauważyłam, że zanim go pokroję to już prawie cały groszek jest zjedzony... Domyślacie się, że kiedy siostra zrobiła nam quiz na dziesiątej rocznicy jedyną poprawną odpowiedzią na pytanie o ulubioną potrawę mógł być groszek z majonezem.

Krótko przed Świętami zakupiłam sześciopak groszku, rzekomo na Święta. Kiedy cztery dni przed Wigilią otwierałam ostatnią puszkę, miałam do siebie odrobinę żalu. Że słaba wola, że na Święta nie zostało... Na to wkroczył do domu Czcigodny Małżonek, wracający z zakupów i powiedział, że coś mi kupił... Dwunastopak!

Czyż życie nie jest piękne?


Mam na imię Barbara. Od 30 lat spożywam groszek konserwowy...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zapraszam do komentowania i zadawania pytań