wtorek, 24 lipca 2018

Zagrywki Babci Loli, czyli Skarb-Ona

Babcia Lola lat temu około sześciu poczuła dziwną odrazę do zasobów monetowych o nominale 5zł i poczęła wrzucać je do puchy, czyli do więzienia bez klapki. Czas płynął i gdy pucha już zbyt ciężka się stała a Babcia wyczuła moment, że ośmioro wnuków spotka się w jednym  miejscu i czasie, postanowiła podzielić majątek i przekazać zbiory na cele rozpustne i marzeniowe.


Zupełnie bez związku, poza zbieżnością w czasie,  ja również  swoje małe marzenie spełniłam i pozbyłam się żółciaczków. Pamiętacie je jeszcze? Żółciaczek kuchenny i żółciaczek żłobkowy.






Ale nie że tak zupełnie się pozbyłam! O nie, nie. To kanapy z Reichu sprowadzone. A wiadomo, że niemieckie kanapy są tak samo dobre jak niemieckie... eh nieważne.  Wygodne, takie nie za miękkie, nie za twarde lecz w sam raz. Pojechały zatem na Prowincję do tapicera, który im szatki nowe poszył. 

A jak wyszło, dowiecie się za chwilę, bo przed nami jeszcze Skarb i Ona.

 

Krótka historia o tym jak pieski rozszarpały kotka.




Oto moje szczenięta


Runy Babci Loli datowane na rok 2012


Otwarcie konserwy

I szczenięta dostały pokaźny zapas gotówki na spełnianie marzeń, rozpieszczanie się i dogadzanie.



Pierwsze inwestycje już poczynione. A w tle eks-żółciaczek.


Babcia, zobacz co kupiliśmy!


Po wypchnięciu nas z sypialni i utworzeniu salono-sypialni na piętrze, pomału godzimy się z tym, że zostaniemy całkowicie wypchnięci na parter. I tu zaczątek salonu na parterze.


Jest tylko jeden problem... Szkodniki zwietrzyły, że te niemieckie kanapy to bardzo wygodne.


Kawkowanie


Sałatkowanie


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zapraszam do komentowania i zadawania pytań