wtorek, 8 października 2013

Bawialnia nr 1


Bawialnia nr 1 przez długi czas była Salonem. Ze względu na gabaryty pomieszczenia, wszystkie imprezy rodzinne odbywały się właśnie tam.

Były Święta, parapetówki, urodziny, rocznice, ba, nawet wieczór panieński D. i zawsze towarzyszyli nam nieproszeni goście specjalni- pęknięcia, zacieki, bruzdy i brudna żółć na ścianach.

Salon czekał... czekał na swój czas, z godnością pełniąc swą funkcję, mimo ran i zadrapań. Przyjmował gości z uśmiechem i liczył na to, że nie będą oglądać dokładnie jego kątów, chował zacieki za zasłonami, a ohydną żółć na ścianach próbowal ocieplić klimatycznymi świeczkami.

Czekał i czekał, aż niespodziewanie stał się Bawialnią nr 1 w Klubie Malucha Mrówka.

Zacznijmy jednak od początku.
Próbuję sięgnąć pamięcią wstecz i policzyć przyjęcia, jakie odbyły się w tym salonie w ciągu pierwszych miesięcy... pierwsza rocznica ślubu z parapetówką dla rodziny, moje urodziny z parapetówką dla znajowmych, no i najważniejsze Pierwsze Boże Narodzenie z Rodzicami, Rodzeństwem i pierwszymi Latoroślami w rodzinie... Dogrzewaliśmy się w tym salonie grzejnikiem elektrycznym. Z wiadomych względów kupiliśmy tylko połowę kaloryferów- po jednym do każdego pomieszczenia. A wiatr i mróz za wszelką cenę próbowali wedrzeć się na uroczystość przez stare, skrzynkowe okna.

W lewym rogu przy oknie było prawdzie dzieło sztuki- Pan Zaciek- narodzony z uszkodzonej rynny. Był piękny, dorodny i wręcz pysznił się swoją wielkością, kolorem i umiejscowieniem, które zapewniało mu doskonały widok na cały pokój a nam nie pozwalało udawać, że wcale go tam nie ma...Z czasem ukryłam go trochę za zasłoną, ale i tak wychylał się i zerkał...

Przy drzwiach po lewej stronie było wspomnienie po masywnych żeliwnych grzejnikach, widoczne na zdjęciu nr 5. Co ciekawe w domu od początku było ogrzewanie C.O. a nie piece kaflowe. Grzejniki nie znajdowały się pod oknami jak teraz, a w centralnej części domu. Rury miały bardzo duże przekroje. Aby doprowadzić ciepło i ogrzać pomieszczenia, grzejniki były umieszczane jak najbliżej kotła grzewczego. Wiadomo, Niemiec Przedwojenny wiedział, jak zminimalizować straty ciepła...

Dość pisania, oglądajcie...




Stan przed kupnem- pęknięcia na suficie i żółć na ścianach

Bawialnia nr 1 w Klubie Malucha Mrówka

Stan przed kupnem- Pan Zaciek zerka zza zasłony.

Bawialnia nr 1 w Klubie Malucha Mrówka

Stan przed kupnem- ślady po grzejniku żeliwnym.

Bawialnia nr 1 w Klubie Malucha Mrówka

"Know-how"
W starych poniemieckich domach jak mój, praktycznie zawsze pojawiają się pęknięcia na suficie. W przypadku nałożenia nowej zaprawy tynkarskiej i gładzi szpachlowej, pęknięcia pojawiłyby się ponownie. Toteż Czcigodny Małżonek i Teść zakładali najpierw siatkę do dociepleń, mocowali ją na zszywki tapicerskie i zaciągali tynkiem maszynowym (oczywiście zszywki przed nałożeniem tynku trzeba wyciągać po kolei). W żadnym pomieszczeniu wyremontowanym w ten sposób nie pojawiły się nowe pęknięcia, zatem uznaję metodę za skuteczną i godną polecenia. Pragnę również przypomnieć wszystkim remontującym, że grunt to... grunt, zatem gruntujcie zawsze i wszędzie, gdzie w grę wchodzi gładzenie, malowanie itp. Polecam szybkoschnącą emulsję gruntującą, która pomaga w oczyszczeniu podłoża i zwiększa jego przyczepność przed nałożeniem kolejnej warstwy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zapraszam do komentowania i zadawania pytań