środa, 16 listopada 2016

Wiedeń w pigułce

Rankiem 11 listopada 2016 roku Czcigodni Małżonkowie opuścili rodzinne gniazdo, oddając czworo ludzkich Szczeniąt pod opiekę zacnych Babć ze wschodnich rubieży i pasa nadmorskiego. Role do odegrania zostały przydzielone: jedna miała pilnować by ognisko domowe nie przygasło w czasie nieobecności rodzicieli, druga miała butelką oszukiwać najmłodszą cyckową Latorośl.


Wsiedli do pociągu nie byle jakiego i pomknęli w siną dal, czyli do Wiednia, osiągając momentami zawrotną prędkość 160km/h. On czytał książkę o małpach, ona zarzucała na niego syry i tak jechali ciuch, ciuch, ciuch... Z jednej strony radośni wyjazdem, z drugiej zaniepokojeni pozostawionym dobytkiem w ilości sztuk: 4.


Absolutnie nie będzie to przewodnik, co zwiedzać w Wiedniu. Nie będzie to też poradnik, czego nie zwiedzać. Oko spojrzało zupełnie subiektywnie, palec uwiecznił cyfrowy zapis rzeczywistości a głowa podsunęła niewybredne słowa-lepiszcze by scalić wszystko w całość i wysmarować tego o to posta "Jak to Barbara do Wiednia pojechała".


Uroku tego miasta położonego "nad pięknym, modrym Dunajem" żadne słowa nie oddadzą. Nie będę zatem zachwalać a z przypadłą mi przekorą pokażę skrawki, które mnie za serce ujęły lub lico me podupadłe rozświetliły.


O Matkoż! To wstęp dopiero... jakże całości spostrzeżeń zgrabną formę nadać...?
Najlepiej według listy priorytetów...


1) Żarło:


Kasztanki godne, ale tort kasztanowy to już obłęd...














2. Napitki:


Czyż można było piękniej trafić z terminem?


Jakoś tak ciepło na sercu się zrobiło na obczyźnie.




Sama nie wiem czy to powinno być w rubryce 'Owoce' czy 'Zdrowie'.


3)  Muzyka:






Przy dźwiękach muzyki poważnej...



Jak wiedźma pomyśli sobie, że posłuchałaby szafy grającej, to ją znajdzie zupełnie przypadkiem...

... 800km od domu.


Muzyka dla podniebienia?


4) Faszyn:



5)  Kultura wysoka:





































6) Sport:


Start! Start! Start! Elbląski Start!


Jesteśmy zawsze tam, gdzie nasz Start Elbląg gra!



Zbłąkani roześmiani Irlandczycy szukali stadionu.



7) Arkitekczer:








Kazik śpiewa za Tomem Waits'em "Im wyżej małpa wspina się, tym lepiej widać jej ogon". Dobrze, że małpa od grafitti nie dała rady wyżej wleźć...




8) Klamotki-głupotki:
















P.S. Gdy przechodziłam po rynku jeden ze sprzedawców zaczął do mnie mówić po rosyjsku, że ma wspaniałe białe wino, że sam Putin u niego kupuje i muszę koniecznie spróbować! Było bardzo miło, ale człowiek zaczyna się zastanawiać czy ja wyglądam jak Rosjanka? Pijąca...

2 komentarze:

  1. Zatem zaliczyliście Wiedeń. Wiem nawet jak to się stało,za jaką przyczyną.
    Co mnie urzekło w tym wpisie? - otóż zdjęcie dwojga stanowiące cudowną parę.
    Ona, niezwykle urocza, w czerwonej kiecce niczym Czerwony Kapturek... On, Wilk ,uległy temu czerwonemu ślicznemu cacku. Któż by nie uległ...Trzymaj Barbaro Wilka w ryzach, i nie pozwól Mu gdzieś w leśnej gęstwie,lub na jesiennych błoniach, węszyć za gąskami.

    Ale też ten Mignon mnie urzekł i przywołał wspomnienie , pisało się za jego pomocą po jednej literce.Należało naprowadzić wodzik na literę i stuknąć w dźwignię, czcionka na wałku poruszającym się w obrocie i w pionowym posuwie. Mój kolega z lat dziecięcych miał taką maszynę do pisania. Pisałem na niej, czcionka nie posiadała znaków diakrytycznych.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Przyczynek był jeden- nasze dziewczynki pojechały spuścić łomot Waszym- a ja tylko chciałam na to popatrzeć :P
    Na czerwono oczywiście z powodu meczu. Któż by Wilka upilnował, wilk się musi pilnować sam :D. Poza tym, to raczej niedźwiadek, cech wilczych nie zauważyłam przez te prawie 13lat.

    Zastanawiałam się, jak ta maszyna działała. Ale bo to Ci dadzą popatrzeć, podotykać... Żeby mnie osoby towarzyszące nie przegnały na dalsze zwiedzanie, to bym już z tego ryneczku nie wyszła...

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do komentowania i zadawania pytań