piątek, 7 października 2016

Kobieta

Byłam jakiś czas temu w sklepie budowlanym. Gdy weszłam i pobrałam wózek, poczułam dziwną ekscytację. Kogo ja oszukuję? Już wychodząc z domu przestępowałam z nogi na nogę i popiskiwałam z radości.


Wchodzę,  na twarzy delikatny uśmiech, nuta pod  nosem... Już za chwilę zagłębię się między regałami farb do drewna i metalu, la la la la la, jakieś pędzle wybiorę i wałeczek, może szpachla do drewna będzie słusznego koloru albo jakiś tynk dekoracyjny, la la la...


I wtedy przeszło mi przez głowę, że normalna kobieta tak się czuje w drogerii. Kosmetyki, cienie, podkłady... A ja się jaram,  jak dorwę wygodną kostkę szlifierską albo pasowny pędzel, co nie gubi włosia.


Potem znajomy mnie zapytał: Jak to? Tapetowałaś?? Kobiety nie tapetują. Kobiety takich rzeczy nie robią.


Kurza stopa! Jak to nie robią? To może ja nie jestem kobietą?? A jeśli nie kobietą, to w takim razie kim? Albo co gorsza czym?
Tak się przestraszyłam, że odtąd wszystkie prace remontowo-budowlane, będę wykonywać w pełnym rynsztunku.


Ja i moja makita


Idziemy szlifować...



A taczkę to ja załadowuję płytami w sukience i japonkach. A jak już załaduję, to i wyładuję. I tak 10 razy. I rabatę zrobię. To takie babskie zajęcie...









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zapraszam do komentowania i zadawania pytań