Ja naprawdę nie rozumiem, jak można biegać lub jeździć na rowerze z radością szaleńca, najlepiej w deszczu i obcisłych gaciach... Jak można z radością zasuwać na siłownię i wylewać w ręcznik siódme poty...
Żeby nie było... ćwiczę i owszem, ale żeby jakieś endorfiny? Absolutnie nie. Żadnego uśmiechu w trakcie, a radość jedynie wtedy, gdy już wiem, że koniec i można wrócić do domu na fotel Barbary. Może mój organizm czegoś nie syntetyzuje albo nie wytwarza? Do takich wniosków dochodzę, gdy widzę tych biegaczy, jak o 7 rano już w legginsach lecą przez miasto... Żeby chociaż po bułki, ale to nie, lecą bez celu, bez ładu, bez sensu.
Ostatnio patrzę stoi wariat przed pasami, dziwnie ubrany, jak na tą porę roku i wykonuje jakieś niespokojne ruchy rękami. Myślę sobie, w biały dzień tacy naćpani chodzą w centrum miasta. Strach dzieci wypuścić. Podjeżdżam bliżej, patrzę, a to biegacz się rozgrzewa.
Ja to tak trochę "zdrowy kręgosłup" , trochę "jogi", trochę siłowni, ale jeśli chodzi o brzuszki to najbardziej brzuszki z łososia, jak deska, to najlepiej deska serów, a jak wyciskanie to najlepiej sosu czosnkowego na kebaba. Ot taki ze mnie sportowiec.
Ale już parę lat temu zrodził się w mojej głowie plan na morsowanie. Ba! Nawet założyłam się z Wujkiem, który już swoje lata ma, kto pierwszy przełamie lody i zamorsuje. Tak się zbierałam, tak się zbierałam, że Wujek wygrał. Aż w końcu w styczniu roku pańskiego 2025 naszło mnie. I jak naszło, tak wciągnęło bez granic.
Sport idealny dla mnie, basen, balia, wanna, sauna, wszystko to co lubię w jednym miejscu, na zmianę ciepło z zimnem. Wybornie i rozkosznie. Czasem luksusowo w połączeniu z koncertem na misach tybetańskich, czasem z ogniskiem z kiełbaskami, a czasem po prostu na dziko, czyli zaplątana w mokry sweter na dzikiej plaży, walcząca z rękawami, aby jak najszybciej ukryć swoje wdzięki przed zimnem po wyjściu z wody.
Tak się rozkręciłam, że już za mną morsowanie w jeziorze i największy wyczyn- w Morzu Bałtyckim w okolicy latarni Stilo. Jestem z siebie dumna. Wyszłam ze strefy komfortu i mi się spodobało, tylko uważajcie bo to uzależnia.
Gdy morsuję rowerzyści i biegacze zatrzymują się, przyglądają z niedowierzaniem i myślą co za debil w takie zimno wchodzi do wody...
![]() |
Narusa Leśna Przystań koło Fromborka |
![]() |
Wyciszający koncert na misach |
![]() |
Jezioro Choczewskie |
![]() |
Latarnia morska Stilo |