czwartek, 6 września 2018

Produkcja w toku i włoski żentelmen

Matko, jak mi się chciało pić...

Ale zacznę od początku.

Pochodzę z Włoch. Wiadomo klasa sama w sobie. Nie jakaś tam chińska miernota.

 

Jak ja się w tej Polsce znalazłem, to ja nie wiem. Wiecie, ostry melanż był, poszedłem w tango a gdy się ocknąłem, to już jakaś pośredniczka mnie kurierowi przekazywała i coś o jakimś Elbingu mówiła. Nie znam, nie słyszałem. Na geografii nie było, czyli żadna stolyca europejska. Już wtedy mnie ostro suszyło, ale nikt się nie zlitował. Wrzucili na pakę i powieźli. Jeszcze mnie tą folią bąbelkową tak okręcili, że siódme poty ze mnie wychodziły. Podróż długo nie trwała, ale żem parę tych bąbelków z nudów wypstrykał. Poczułem, że mnie ktoś z auta wyciąga i jakaś Babeczka zaczęła mnie z tych foliaków odwijać. Od tych podrygów, aż mi się w pewnym momencie  niedobrze zrobiło. Szybciej kobieto. No w końcu jestem. Popatrzyłem na nią. Mamma Mia! No prima sort kobita! Taka grubsza, znaczy, że pierogi umie robić.  Calzone! Tak żem zgłodniał na tym kacu... No podawaj Bella Mia! 

 

Ja tu z sercem na dłoni, uśmiechem na ustach Buongiorno a ta Franca na mnie z mokrą szmatą! O no no, ciao, arivederci, ja sobie nie pozwolę... Kobieto, pić mi daj a nie mokrą szmatą....

 

 

Nawet nie zdążyłem zdania skończyć, kiedy mnie na łopatki rozłożyła. Każdą półeczkę oddzielnie.  Jaki ja się rozbity czułem. I jeszcze ten kac. Kac morderca.

 

 

Kobieto! Ty chora jesteś! Ja się tam już wczoraj myłem. Nie dotykaj! Jaka nachalna. 

 

Nawet mi się ta jej zaborczość zaczęła podobać, ale jak już mnie wyszorowała, po prostu znikła. Bella Donna wracaj!


Musimy już kończyć tą retrospekcję. Wracamy do tego, jak mi się chciało pić. Moje półki od miesięcy stały puste, ani grama alkoholu, ani jednej małej buteleczki, której zawartość mógłbym jednym szybkim ruchem wlać w siebie. Nic a nic. Aż do dziś...



Wróciła. Z naręczem. O tak, tak. Tu mi postaw. Tak jest dobrze. Jeszcze w trzecim rzędzie dołóż. Si, si, grazie. Mio Musa.

 


Italiano vero

Produkcja w toku


Jedną wisienkę się przyznam bez bicia, żem zjadła. Bo utkła w lejku. Petarda.





Decorazione


Skąd ja temu Gwiazdorowi 60 butelek wytrzasnę...

Podpowiem, że nie będzie to soczek dla dzieci.


Gdy usłyszałam pierwszy bąbelek, aż się rozczuliłam...


Ostro pracuje.

A gdy postanowiłam odstawić "wódę na jeden dzień", trafił się mały turniej strzelecki. Nie muszę mówić, jakie były nagrody za I miejsce (K)  i III miejsce (K+M)?





3 komentarze:

  1. Wreszcie jakiś poważny naukowy temat, mam ochotę wejść w ten temat na temat tego temata, co wyzwala po użyciu spożywczym szerokie jak Wołga tematy a rozwiązłe jak młody import z poza wschodniej cywilizacji to jakoś nie mam głowy jasnej jeszcze by wskoczyć do tego temata. Jedno jest pewne, nie ma jak odstany bimber z gruszek ze świeżymi macerowanymi gruszkami w słoju, uwaga ! bez cukru!,.
    Świat jest piękny, Skalpel przyniósł słoje, zatem moje zostały nienaruszone.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie znam Skalpela. Niechaj i mi przyniesie! A ja szukam rurki do ściągnięcia wina. Oj będzie szumiało...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie możesz znać Skalpela, bo niby skąd. Zdradzę Ci co robi od kiedy nie jest już 'naczyniowcem'. Teraz zawzięcie pogłębia wiedzę i bada przyczyny zejścia.
      Ma jeszcze jedną pasję, wyżerania tego wszystkiego co mam w lodówce,o moich nalewkach nie wspomnę ( z żalu) kiedy wtargnie do mojej piwniczki.
      Potrafiłabyś przy 'połówce' przegadać całą noc na najbardziej poważne tematy ? - właśnie mamy tę wspólną wadę.
      A teraz dobra rada praktykanta, z gąsiora do gąsiora należy przetańczać kilka razy żeby uzyskać najlepszą klarowność trunku i zyskać na wybornym smaku.Inaczej mają się sprawy z wytrawnymi nalewkami,tu zaś pozostały owoc po odsączeniu zużywam do domowych drinków własnych kombinacji.
      Pozdrawiam całą watahę z Boqaczówki.

      Usuń

Zapraszam do komentowania i zadawania pytań