środa, 22 stycznia 2014

W dniu imienin

W dniu imienin z rana stanęłam na wadze...
Przybiegła Łucja i zaczęła wyrzucać z siebie radosne okrzyki ze znakiem zapytania.
Łucja: "Pięćdziesiąt?! Pięćdziesiąt?!"
Mama: "Tak, pięćdziesiąt...z groszem."

Co usłyszałam, myjąc Łucjowe plecy?
- Elegancko będę wyglądać!

Za oknem szalała wichura, zawieja śnieżna, sprawka orkanu Ksawery, a Łucja schodząc ze schodów, spojrzała przez okno. Zatrzymała i z uśmiechem na twarzy radośnie wykrzyknęła:
- "O! Zobacz, deszczyk pada!"

Waleria: "Skąd się wzięli ludzie?"
Tato: "Pan Bóg ich stworzył."
Waleria: "A Pani Bóg?"

Łucja usiłowała sama włączyć bajkę na komputerze, nie dała rady i krzyczy:
- "Pomóż, pomóż! Pomóż! Pomóż!"
...
- "Już mnie brzuch boli od tych krzyczeniów, pomóż..."


Waleria: "Łucja popychła mi ramiona, niedobra jest..."


Łucja do taty: "Skup się na robocie".



"Czy jest tu jakiś cwaniak?" [Łucja]



poniedziałek, 20 stycznia 2014

"Stoliczku nakryj się..."

Jestem! Nie było mnie, wiem, długo mnie nie było. Tak długo, że już nawet padło pytanie, czy żyję. Żyję, oddycham i działam. Ten czas świąteczno-sylwestrowo-chorobowy wykluczył mnie na trochę z życia online i mogłam oddać się przyjemnościom i okropnościom tego świata w realu. Były imprezy, szkoły, Szkodniki, o! nawet grypa była paskudna 3 w 1, ale i dla moich drewnianych skarbów znalazłam czas. A co zrobiłam, prezentuję dziś, tu i teraz. Oglądajcie zatem...

Mieszkałem w Gdańsku i dobrze mi tam było. Ściereczką wytarli, na mokro, na sucho, obrusem lnianym nakryli...I dni mijały spokojne, leniwe, aż dnia pewnego zniknął Pan...a niedługo potem i Pani nie zasiadła rano, by wypić herbatę w moim towarzystwie...I już  wiedziałem, że coś się skończyło i przyszło mi czekać na nowe. Nowe przyszło w ilości sztuk 3, dwa Męskie, jedno Damskie. Damskie obejrzało dokładnie, chrząknęło, głową kiwnęło i wtedy Męskie za nogi brutalnie mnie chwyciło, poderwało i w dół po schodach zaczęło ciągnąć. Załadowali mnie do auta jak truchło jakieś, drzwi trzasnęły i ciemność nastała, a jeszcze chwilę przedtem dostrzegłem, że nie sam w tę niedolę popadłem, bo i inni nieszczęśnicy tkwili w tej samej pułapce, co ja...

Jechaliśmy długo, stanowczo za długo, a gdy podróż dobiegła końca, znowu Męskie pochwyciło mnie w swoje ramiona i targać do jakiegoś domu zaczęło. Jeszcze chwilę panował harmider, a po chwili wszystko ucichło i zostałem sam w zimnym i ciemnym pokoju...

Minęło kilka miesięcy, jakem stał zupełnie bezużyteczny w pustym pokoju, nikt nie zaszedł, ściereczką nie przetarł, nie było nikogo...I już żem w kompletną depresję beznadziejną zaczął popadać, gdy coś w tym pustym domu ożyło, ruch się zaczął jakiś, remonty, rwetes, przeprowadzki i zobaczyłem ją wreszcie...przyszła moja nowa Pańcia- ta sama, co w Gdańsku chrząkała i ładować kazała...ale wybaczyłem, zapomniałem, gdyż opiekę godną i zakwaterowanie solidne zapewniła.

Pamiętam jeszcze jak Pan, zanim zniknął, odmalować mnie postanowił. Oj straszny był to kolor, z której strony nie patrzeć sraczkowatość przebijała i w oczy raziła... Ale takie były czasy, kolorów i narzędzi zbyt wiele nie było, więc stałem pogrążony po uszy w swej ohydnej powłoce, naniesionej chyba pędzelkiem do golenia. Ale wdzięczny Starszemu Panu za to jestem, że owa osłonka uchroniła mnie przez zniszczeniem i Zębem Czasu, przed którym drżą wszystkie drewniane meble...

Ja- pogrążony w powłoce koloru bliżej nieokreślonego.


Blacik- muśnięty pędzlem do golenia

 
Nowa Pańcia przyszła dnia pewnego letniego z jakimiś dziwnymi urządzeniami i urządziła mnie na cacy, kompletnego golasa ze mnie czyniąc. Coś pod nosem mruknęła, że nie czas jeszcze i że kolejka jest i poczekać muszę. No to czekałem...



Kompletna golizna



Jakaż była moja radość nie odgadnie nikt, gdym zobaczył wałeczek w jej dłoniach, butelkę z impregnatem i wiadro lakieru. Chciałem podskakiwać z radości, alem za stary i za ciężki na takie wybryki...


Nowy ja:)


Dębowy blacik


"Stoliczku nakryj się..."

 Znalazłem i ja swoje nowe miejsce na ziemi...i dobrze mi tu. Tylko trochę się boję tych trzech małych Szkodników, co to buraczki we mnie wcierają i okruchy z bułki sypią, a przy jedzeniu rozrzut 2mx2m mają...