sobota, 28 listopada 2020

Pan Śmieć

Tak, wygrzebałam go ze śmietnika. Ale to nie był mój pomysł. Cynk dała Ta, z którą można konie kraść. Imienia mojej towarzyszki nie podam, bo jednak grzebanie w śmietniku splendoru nie dodaje. Ale skoro można z Nią konie kraść, to czymże jest wytarganie fotela ze śmietnika... Po wnikliwych pomiarach na oko ustaliłyśmy, że wejdzie do bagażnika. Wieczorową porą podjechałyśmy pod śmietnik i nuż do dzieła. Chwyciłyśmy we dwie i wciskamy. Z prawa, z lewa, z dołu, z góry i po skosie. Co za dziad! Nie chce wejść. Cały plan bierze w łeb. Z niedomkniętą klapą nie przejadę tylu kilometrów. 


Potrzebny Czcigodny Małżonek z przyczepką. Nie wdaję się w szczegóły, coś tam pod nosem mu mamroczę, żeby na przyczepkę... coś tam... tego... "wogle"...że nie dla mnie... ten no... na sprzedaż pójdzie... się obije welurem...kiedyś... ktoś... Nie patrzę w oczy, nie ciągnę tego dalej, bo kłamać nie umiem i On o tym wie. Czcigodny nie dopytuje... na pewno wróci jeszcze do tematu, przypominając o zakazie meblowym, ale jeszcze nie teraz. 


Ufff, jesteśmy uratowani, ja i mój niebieski śmieć. Pan Śmieć. On jeszcze nie wie, że przestoi pod werandą parę miesięcy... że dziesięć kotów się na nim prześpi, że będzie poniewierany wiatrami i deszczami, zanim Pańcia w końcu dojrzeje do tego, żeby go wyciągnąć, wyprać i do ładu doprowadzić. A w międzyczasie Czcigodny już się tyle na niego napatrzy, że nawet nie zauważy, że fotel już się na salonach rozgościł. Nowy fotel? A w życiu, przecież on tu stoi z dawien dawna. Na sprzedaż? No przecież ze śmietnika go za darmo wzięłam, to nie wypada sprzedawać. Voila!







 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zapraszam do komentowania i zadawania pytań