Kolejny raz dostałam od Czcigodnego Małżonka bransoletkę. Najpiękniejsza Pandora, jaką można sobie wyobrazić. Bo spożywcza. To już nasza mała tradycja by wrzesień rozweselać piknikiem z Izby Inżynierów w Bartbo w Butrynach na Mazurach. Dzieci niewiele lepsze ode mnie, bo też się cieszą z tych bransoletek jak dzieci.
W zeszłym roku się nie odważyłam... Pamiętacie, że najwyższy poziom adrenaliny jaki lubię to ten osiągany chwilę przed zaśnięciem, gdy już nóżki zasypiają i sen powoli rozlewa się w górę, aż do głowy. Dlatego podejście do symulatora dachowania zajęło mi okrągły rok. Spróbowałam, ciekawe doświadczenie, nie chciałabym przeżyć na żywo. Wrażeń i adrenaliny starczy mi na długo. Z uwag praktycznych chlebek ze smalcem lepiej po symulatorze, a nie przed.
Jezioro Gim |
O tej porze roku trochę mroczne, ale piękne. |
Drenaż limfatyczny dla strudzonej Mamuśki, a dzieciaki skaczą na linach, na trampolinach pod samo niebo. Wolę zamknąć oczy. |
Tak trzeba żyć. Jakby jutra miało nie być. |
Obiecałam sobie, że wycisnę z tego lata maksymalnie, ile się da. A wrzesień to przecież jeszcze całkiem porządny kawał lata. Zatem duszę i wyciskam.
Ciasto dyniowe |
Magnolia od śp. Teściowej podarowana Synowi na 40 urodziny zakwita trzy razy w roku i nic sobie nie robi z nadchodzącej jesieni. |
Baster na treningu |
Boże dary |
Sokownik od Babci Loli i lecimy z koksem |
Czasem Matka coś dzieciom upitrasi |
Marcinki zwiastuny jesieni |
Niby dzieciaki już w szkole, ale Lucy kończy w piątki o 10:35. Idealnie by wyskoczyć na kawkę i pączki pistacjowe. |
Troszkę roślinek do małej kolekcji ogrodowej- zdechlaki z Castoramy. |
Zachód słońca w Lubiatowie |
Dożynki w Gminie Choczewo |
Arbuziątko i dyniątko |
Pomarańczowa róża |
Pierwszy turniej Syna |
Trenować można wszędzie |
Biała z zewnątrz, czerwona w środku. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zapraszam do komentowania i zadawania pytań