Nie zmieścił się, nie zdążył i został w Polsce...
Pradziadek Henryk przekazał wieszak synowi, czyli mojemu Teściowi i u niego dwadzieścia długich lat w szafce na balkonie przeleżał, obrastając grubą warstwą pięknej, dorodnej, soczyście rudej rdzy i czekająć na Ten moment.
I nadeszła chwila, że Synowa, czyli Ja, Magistra wybroniła na Politechnice...A wiedzcie, że jest to okazja nie lada. Zatem i prezent się należy za trudy i znój...Podarunek do Bogaczówki przyjechał i za niego stokrotne dzięki Teściowi składam i w pośpiechu szukam miejsca na ów wieszak przecudnej urody, dębowy. A dąb wiadomo, delikatny i miękki w dotyku i ciepły, jedwabisty... jak żadna płyta MDF.
Już niedługo zawisną na nim paltocik, kufajka i waciak...w takiej właśnie kolejności. |
Ten Jegomość mi kogoś przypomina... |
Powiedzcie sami czy może być coś piękniejszego od starego, surowego drewna?
"Know-how"
Wieszak został oczyszczony przez mojego Teścia z grubej warstwy rdzy papierem ściernym i pomalowany czarną farbą na rdzę, przeznaczoną do antykorozyjnego i dekoracyjnego malowania metalu. Drewniana podstawa jest surowym kawałkiem drewna dębowego o gładkiej powierzchni, oryginalnie nie była pokryta farbą ani lakierem i tak też pozostało. Rozważam w przyszłości, pomalowanie haków farbą w kolorze mosiądzu, jest to uzależnione od wnętrza, w którym znajdzie swoje miejsce...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zapraszam do komentowania i zadawania pytań