Miłość w czasach zarazy
Miłość w czasach zarazy...
Mam miłość do Czcigodnego Małżonka, do czworga Szkodników z mymłona, do rodziny, znajomych i
całkiem nietypową miłość otrzymaną w spadku po Babci-Prababci. Miłość
do kwiatów...
Ostatnie dwa dni martwiłam się o Korona Wirusa. Ba, nawet nocną porą
uroniłam parę łez w poduszkę bezsilności. Tym samym wyczerpałam limit
zmartwień na bardzo długi czas. Jako urodzony optymista, nie posiadam
zdolności do zamartwiania się trzeci dzień z rzędu. Udałam się zatem do
ogrodu w poszukiwaniu bogaczewskiej szczepionki na KW. A Czcigodny
Małżonek zaopatrzył mnie w 50litrów ziemi do kwiatów, więc już wiem co w
najbliższym czasie będę robić w domu- namnażać, ale broń Boże nie
wiruski, tylko badylaki, zwisaki i wiraszki.
Wszystkich zmęczonych, zmartwionych i zestresowanych zapraszam na chwilę
wytchnienia w moim ogrodzie. Krokusy nie martwią się na zapas. Bądź jak
krokus. Przetrwały zimę bezimową, tak jak i my przetrwamy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zapraszam do komentowania i zadawania pytań