Podczas wiosennych wywózek pozbyłam się gratów z werandy. Przez całą zimą dumałam, czym je zastąpię. Po wielu głębokich przemyśleniach doszłam do wniosku, że technorattan jest za bardzo techno, a wiklina za bardzo trzeszczy. Z braku innych pomysłów, wizja siedzenia całe lato na drewnianych dechach zbliżała się nieuchronnie. Aż pewnej nocy miałam wizję. Przypomniały mi się prezenty od Teściowej, które onegdaj otrzymałam. Ukryłam je na strychu i zupełnie zapomniałam. Do czasu, aż mi się przypomniało, po jakichś 7 latach. Z czasem niektóre prezenty nabierają mocy. Nie inaczej było tym razem. Zobaczcie jaki piękny model:
Szlachetne pajęczyny i antyczny kurz |
Czyż nie pięknie? Fotele prawie idealne, ale poddałam je drobnym zabiegom. Odkurzanie, pranie i metamorfoza niskobudżetowa, czyli wykonana moimi "rencyma". Idealne siedzisko na Dzień Matki. Moje Matki już przetestowały, chociaż pogoda w nasze święto nie była werandowa. Tutaj spędzę moje lato. Jak Bóg da. Z tonikiem i plasterkiem grejpfruta.
Margerytka na pniu i lampiony odmalowane przez Wallie |
Fotele z lat 60=tich ub.wieku. Bardzo anatomicznie wygodne, prosta konstrukcja,łatwa w renowacji. Mam takie dwa, wolę je używać od tzw uszatych. Naprawa też nie jest skomplikowana.
OdpowiedzUsuńW zupełności się zgadzam. Wygodne, że aż ciężko się podnieść i wziąć do roboty :-D .
Usuń