Vera Weranda
Zaległości pismakowe:
Wyprawiłam z rana Szkodniki do placówek i postanowiłam się jeszcze na chwilę położyć, ze względu na przesilenie wiosenne, utrzymujące się u mnie od 3 miesięcy. Leżałam pogrążona w letargu, gdy zaczęłam słyszeć głosy, w zasadzie dźwięki, dobiegające z parteru. Znam w moim domu każdy dźwięk, każde skrzypnięcie deski, pstryknięcie światła czy zamknięcie drzwi.
Przez chwilę pomyślałam jeszcze o szczurakach, ale one grzecznie spały w swoim hamaku. Potem przyszło mi do głowy, że może w ferworze wtorkowego poranka zapomnieliśmy o jednym dziecku, może zagrzebało się głębiej pod kołdrę i nie zostało w porę wyłuskane, a teraz snuje się po domu w poszukiwaniu pożywienia. Przeliczyłam w pamięci, ile razy spytałam rano: zęby umyte? Tak... zdecydowanie wszystkie pojechały. W tym momencie zaniepokoiłam się nie na żarty. Podeszłam do schodów i zerkałam przez szybkę nasłuchując. Gotowa na wszystko postanowiłam uzbroić się w nóż i zejść na dół. I wtedy przypomniały mi się wszystkie obejrzane horrory, kiedy myślałam: nie! nie idź tam! po co ona tam schodzi? on czai się za rogiem! nie!
Gdy odważna Barbara walczyła we mnie z Basieńką, która chciała się zagrzebać głęboko pod kocem i nucić "Straaaach" Myslovitz, pojawiła się pewna myśl, olśnienie... Wyjrzałam przez okno i znalazłam źródło nienaturalnych dźwięków. Mrozy puściły i przyjechali by wyrzeźbić mi to cudo.
Mimo dużego metrażu Bogaczówki, brakowało mi takiego pomieszczenia. Jest najcudowniejsze na świecie, bo ma w sobie coś z domu i coś z podwórka. Urodziny przyniosły mi urządzonko, które i w zimie pozwoli mi cieszyć się z jego uroku a sezon grillowy będzie mógł trwać na okrągło.
Na razie jeszcze dekoracje jesienne ale już przebieram nóżkami w oczekiwaniu na grudzień, kiedy to obwieszę werandę wszelkim możliwym chińskim badziewiem i będę czekać na Święta.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zapraszam do komentowania i zadawania pytań