Nie umarłam z głodu, chociaż tego się najbardziej bałam. Nie odcięli mi internetu, dlatego mogę do Was napisać. Minął rok od kiedy odeszłam z korpo, odrzucając wszystko, co szkodziło mi, moim oczom, kręgosłupowi i całej reszcie.
Niezależne źródło podało ostatnio, że jestem dużo spokojniejsza. Może coś w tym jest...
Dokładnie rok temu ukryłam się głęboko w lesie nad jeziorem. Patrzyłam w nocne niebo na polu namiotowym, myśląc co dalej, a sosny nade mną kiwały głowami z aprobatą. Ałła Pugaczowa i "Milion alych roz" towarzyszą mi od tamtej pory i już zawsze będą mi przypominać tamto lato, kiedy postanowiłam po pierwsze robić to, co lubię, a po drugie to, co ma sens. To drugie jest nawet ważniejsze. To co robisz, musi mieć sens. Jak nie ma, no to dupa blada, katastrofa i klops. I musisz to zmienić. Nawet jeśli w oczach stoi Ci śmierć głodowa i odcięcie internetu.
Z dedykacją dla Ałły |
Wróciłam pod sosny. Dalej mi przytakują. |
Myślę sobie głośno, że najistotniejszą rzeczą jest ta 'cała reszta' by się miała jak najlepiej w czas doczesnego życia. Nic słodszego nad nią,nic bardziej kuszącego, nic bardziej tak dobrze robiącego na oczy i gładką cerę.
OdpowiedzUsuń;o)))
Jasne że się ukryję pod maseczką anonima, zaglądając tu i ówdzie.
A im szybciej człowiek do tego dojdzie, tym lepiej dla niego...
OdpowiedzUsuńOj Gallu Anonimie, ja Cię zawsze rozpoznam po jednej bardzo charakterystycznej rzeczy :D.
Wiem co mnie zdradza, to ten pieprzyk którym przyprawiam co nieco.*
OdpowiedzUsuńEgzaktli
OdpowiedzUsuńRomantyczna dusza, która kocha nature i wolność.Brawo.Zrobiłaś słusznie.
OdpowiedzUsuńDziękuję Włodi za ten komentarz :-*
UsuńTrafiłeś w samo sedno...