Zbliżała się pora kolacji. Zamiast po prostu postawić jedzenie na stole, chciałam dać moim Latoroślom możliwość samodecydowania już na etapie żywienia, więc zagadnęłam:
- Macie ochotę na puszkę rybną?
Na to Waleria (a zaraz za nią Łucja jak papuga):
- Ale zjemy puszkę czy ryby?
Matka Wielodzietna wieczorami myśli wolniej, wiadomo... Pewnego wieczoru, kiedy nadszedł czas ułożenia Pociech w łóżku, Matka Wielodzietna zaczęła zaganiać swój Dobytek do łóżka.
- Walerka, Łucja, hyc do łóżka...
Przykryć kołdrą, obowiązkowo zgiąć poduszki, buziak, przytulić...procedura wieczorna zakończona...
Łucja coś marudzi pod nosem...
Matka ostrzej:
- No spać, kolorowych snów.
Łucja dalej coś bulgocze...
- Że co?
I nagle do zmęczonego matczynego mózgu dociera sens Łucjowego bulgotu:
- Kapcie nałożone...
Każdy ma potrzeby... |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zapraszam do komentowania i zadawania pytań