Wiosna za pasem, a ja jeszcze nie utrwaliłam, co się działo zimą.
Na miejscu pierwszym oczywiście moczenie tyłka. Gdybym mogła, to spędzałabym w wodzie większość dnia. Zatem basen na pierwszym planie.
Czas na ferie... Wyruszyliśmy do Ustki.
Co mnie niezwykle cieszy, to fakt, że Czworonogi są mile widziane w wielu miejscach. Zatem Ares mógł podążać za nami, a nie zerkać smutnie z okien samochodu, że Pańcia odchodzi... Nie wiadomo gdzie, nie wiadomo po co, czy wróci do niego, czy może umarła i już nigdy przenigdy nie wróci.
W starym kinie czas się zatrzymał. Bar na wejściu. Prawdziwy bar, nie jakaś Popcornodajnia. Bar z bufetem dla dzieci i osobnym bufetem dla dorosłych. Dobrym patentem jest wysłanie dzieci na bajuchę, by w ciszy i spokoju spędzić czas z Czcigodnym Małżonkiem, przy dźwiękach muzyki, przy zimowej herbatce w ogromnym kuflu, z korzeniami i pomarańczą. Nie wiem, ile hektolitrów tej herbatki wypiłam, ale od tamtej pory robię sobie podobną w półlitrowym kuflu. Ale to już nie to....
Klasyczny bilet wypisany odręcznie |
Klimat przeszłości |
Ustka to bardzo klimatyczne miasteczko również zimą. |
Byłam tutaj latem prawie 20 lat temu. Przypomniało mi się to miejsce. Ale spajdernaka wtedy nie było. |
Latarnia |
Piękny Urząd |
W Muzeum Bursztynu |
W warsztacie bursztynnika |
Chyba po Matuli tak się pcha do szlifierki |
Matka nie lepsza |
Poszukiwacze bursztynu |
W fabryce krówek |
Jak zawsze pokazuję obiektywnie. Parę straszydeł też się znalazło. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zapraszam do komentowania i zadawania pytań