Kiedy Babcia Jola powiedziała, że chce wziąć do siebie wszystkie cztery Szkodniki, pomachaliśmy białymi chusteczkami, gdy odjeżdżali i w te pędy jęliśmy się pakować. A ściślej rzecz ujmując, wywalać fotele z dzieciobusa, odkurzać okruchy, farfocle i różne inne organiczne elementy pozostawione przez dzieci w aucie. Następnie zapakowaliśmy bambotle, materace, gaciochy i psa i wyruszyliśmy w nieznane.
I znowu muszę uściślić. Nieznane to miała być Szklarska Poręba. Dobrze znana Czcigodnemu Małżonkowi, ale w latach 80-tych. Mi zupełnie obca.
Naszą ekscytującą podróż zaczęliśmy od kurczaka z rożna w Jegłowniku i zapewne dojechalibyśmy do tej Szklarskiej Poręby, ale już na pierwszym MOP-ku przy kawie okazało się, że jesteśmy zupełnie zmęczeni i wizja jeszcze 5 godzin w trasie stała się zupełnie nieatrakcyjna. Jako zupełnie wolni ludzi posiadający "campera" stwierdziliśmy, że jedziemy gdzie oczy poniosą, a na południe pojedziemy razem z dziećmi innym razem.
|
Słynny kurczaczek z Jegłownika - rozleniwiający |
|
Jeden z najbardziej udanych prezentów, jaki Czcigodny Małżonek ode mnie otrzymał- mini czajniczek. |
|
Gdzie oczy poniosą? Byle nie za daleko, bo spać się chce. |
|
Najwierniejszy |
|
Wiedźma wylądowała w Biskupinie |
Muszę jeszcze kilka słów o naszym "camperze" powiedzieć. W ciągu roku szkolnego był zwykłym dzieciobusem. Za dużo się nie napracował, bo dzięki Covid dzieci głównie siedziały w domu. Za to w wakacje pokazał swoją prawdziwą twarz, zaskoczył nas powierzchnią i pakownością, także myślę, że ten wyjazd to początek pewnego cyklu. Bajo!
|
Dwa materace weszły, czyli nie trzeba będzie kulić nóg ani przytrzaskiwać klapą. |
|
Ale że co? Że to nie dla mnie to legowisko? |
|
Wstawaj Maleńka, jedziemy dalej podbijać świat! |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zapraszam do komentowania i zadawania pytań