To był wyjątkowo zimny maj.
Mimo tego, ja działałam...
Niestety mało mam kwiatów i w domu i w ogrodzie. W zeszłym roku moja Mama i Siostra obeszły dom i policzyły doniczki. Zaledwie 139. Teraz może 150. Znikoma ilość, nawet nie ma co wspominać.
W ogrodzie też nie za wiele. W setkach można by policzyć, ale do miliona jeszcze daleko. A ja bym chciała milion alych roz. Jak Ałła Pugaczowa. No i chociaż kilka tulipanów. Dosadziłam ostatnio 40 begonii i 65 lilii. Tyle co kot napłakał. Bieda z nędzą przez świat pędzą. Czasami biorę szpadel i jadę na łąkę. Żeby chociaż parę łąkowych, miododajnych ślicznotek mieć u siebie. Żeby te pszczoły u mnie nie głodowały. No i żeby w świat poniosły wieść, że u mnie można dobrze zjeść. Bo wstyd by był. Piwonie trochę ratują sytuację, ale co to jest 20 krzaków piwonii? Kropla w morzu potrzeb. Orliki, mieczyki i dalie. Wszystko marność nad marnościami. Mało.
I już normą się stały, wiadomości od Matuli ze zdjęciem i pytaniem czy takiego wiechecia chcę. Cóż za pytanie? No oczywiście, że chcę. Trzeba ten pusty ogród ratować, bo kwiatów mao zostao.
Nowa rabata różana. Niedługo pokażę, co tu zakwitło. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zapraszam do komentowania i zadawania pytań