Razu pewnego, porą popołudniowo-wieczorną na kanapie
znaleziono włos...włos to mało powiedziane, kosmyk, pukiel też za mało...
solidną ilość mlecznobiałych włosów równiutko przyciętych i porzuconych na
kanapie. Kolor włosów nie budził wątpliwości:
- "Waleria, czy Ty sobie obcięłaś włosy??"
- "Nie."- wypowiedziane ze stuprocentową pewnością
i zdziwieniem.
- "Łucja, czy Ty obcięłaś Walerii włosy?!"
I wtedy zaczęły się Łucji zeznania:
- "Idę...idę...patrzę...sok...wypiłam...cały!...idę...idę,
patrzę, a tam włosy!"
Łucja z uporem maniaka wtyka mamie plastikowy termometr w
dekolt...
Mama: "Łucja, Ty chyba będziesz pielęgniarką?"
Łucja: "Nie, lekarzem..."
Kto zna Łucję, wie, że za spódnicami nie przepada i z tego
powodu często rodzą sie konflikty między Łucją a ubierającym...
Mama: "Łucja, gdzie spódnica?!"
Łucja: "Schowała się w siną dal."
Coś dla fanów piłki ręcznej:
Waleria: "Mamo, a w Polsce są dwie Walerie, ja i
Valeria Zoria."
Łucja: "A ja jestem Łucja…Zoria."
Migawki z życia Gwiazd:
Waleria, patrząc na numerację stron w książce: "O!
litry!"
Łucja, mając na myśli nowo poznane słowo (landrynkę):
"Czy jadłam trampolinkę?"
Łucja: "Nakrzyczałam na tatę i taka to była
robota." /bo zabrał żelazko/
Waleria: "Wypiłam do syta."
Siostrunio, chodź tańczyć... |
Tymczasem Rico...
O 6.00 czasu Greenwich, Rico, bardziej znany w okolicy pod pseudonimem Richmond zaczął śniadać, pobrawszy wiktuał z chlebaka i przyjąwszy pozycję relaksacyjną... |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zapraszam do komentowania i zadawania pytań