Gościnność Chorwatów jest nie od opisania: "Ty mój gość". I faktycznie wszędzie czuliśmy się ugoszczeni i mile widziani. Makrela smażona podczas rejsu, niekończące się dzbanki z winem, szyneczka, oliwa... Żyć, nie umierać. No i kelnerzy nie czekają, aż sobie pójdziesz.
Pewna Polka z obsługi rejsu opowiedziała nam, że już 4 lata mieszka w Chorwacji i największym zaskoczeniem była dla niej obsługa lekarska, gdy została pogryziona przez kota. Ogólnie te koty chorwackie takie krwiożercze już z samego wyglądu, ale w tym przypadku sama mówiła, że zasłużyła, bo mu niechcący na ogon nastąpiła. Rana długo się nie goiła, więc poszła do lekarza. Lekarz zalecił moczyć nogę w morzu, ale najlepiej na Kornatach, bo tam najlepsza woda. Moczyć nogę! W morzu! Bardzo wierzą w moc morskiej wody i ona też musiała uwierzyć. A jak już uwierzyła, to faktycznie pomogło.
To była majóweczka prima sort. Taka w sam raz. Akurat. Bóg dał szczęśliwie na wieś powrócić.
Lokalne trunki podczas rejsu.
|
Pomnik Kręciela |
Pułapki turystyczne
Zegar wodny
Woda dla piesełków
Zegar 24-godzinny
Dejta mnie szpadla...
Na bezludnej wyspie.
Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej. I te prezenty powitalne...
Suweniry muszą być. A te ciasteczka są boskie.
Chorwacki skarb narodowy.