Eryk: Mamo, [...] Jak się nazywa... Ten Pan w kościele?
Eryk: Ja czasami wołam Kingę, że mam kota, ona przychodzi, a ja nie mam, hłe, hłe, tak sobie żartuję hłe hłe.
[Żart jest tym bardziej wytrawny, że my w ogóle nie mamy kota w domu.]
Kinga siedzi na kolanach u Taty. Podchodzi Eryk i drażni Kingę.
Tata: Gościu... Gościu...
Kinga do Eryka:
Gociu! Gociu!
I jeszcze ulubione wyrażonko Kingi, które nie wiadomo skąd się wzięło:
- Goń się, goń się.
Łucja: Mamo czy jest takie miasto jak Gdomsk, bo chyba coś źle przeczytałam...
[Tak sobie myślę, że jeśli Twój dom jest w Gdańsku, to w sumie można powiedzieć, że mieszkasz w Gdomsku...]
Łucja przygotowuje kawę inkę w dzbanku.
Mama: Wsyp 8 łyżeczek albo 4 łyżki.
Łucja: 8 łyżeczek... ale góraste?
Babcia: Było napisane, że trzeba zalać gorącą, ale nie wrzątek.
Łucja: A wiem! To taka uspokojona.
Kinga puszcza poranne bączki.
Mama: Kinga, już nie puszczaj bąków.
Kinga: Bonk. Jeszcze raz... Ostatni...
Na meczu czas się spędza aktywnie. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zapraszam do komentowania i zadawania pytań