Spiżowa spiżarnia
"Wybudowałam pomnik trwalszy niż ze spiżu, strzelający nad ogrom..." A nie... Tylko spiżarnię wyremontowałam. Z nieocenionym udziałem wujaszka Jacka i Małżonka. Ale ścianki z blaskiem spiżowym sama zrobiłam.
Przedstawiam moją wariację ścienną, będącą jednocześnie psychoterapią bez terapeuty. Nic mnie tak nie uspokaja jak ścienne bazgrołki. Kiedy już para pójdzie uszami i nosem, i raciczka nerwowo ryje w ziemi, nie pozostaje nic innego jak chwycić za pędzle i wałki...
Rys topograficzno-historyczny:
Spiżarnia była strychowym pomieszczeniem przylegającym bezpośrednio do kuchni piętrowej. Po zabiegach budowlanych jak docieplenie i założenie płyt k/g przyszła pora na solidny make-up, mebelki i dekoracje.
Pozostała jeszcze walka z pająkami, które nie bardzo przyjęły do wiadomości nakaz eksmisji i z uporem maniaka próbują pajęczynami zabudować okno i wprowadzić na powrót mroczny nastrój. Patrzą na mnie złowrogo, gdy wkraczam z odkurzaczem. Nie wiem, kto się pierwszy podda, ale zapewne ja...
Tak było:
Uwaga! Już jest! Voila!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zapraszam do komentowania i zadawania pytań