Eryk z dziurkaczem w dłoni: Łucja, wybacz, ale powycinałem Ci kwiatki w pracy domowej.
Waleria-inżynierka planuje pracę na konkurs (rysuje w zeszycie strzałki, odnośniki): Mogę mamie rozrysować w zeszycie. Tu jest powierzchnia kurczaka...
Matka Wielodzietna skaleczyła się delikatnie w nogę. Krew spłynęła po łydce, tworząc malowniczy ślad i zaschła. Dziewczynki bardzo to przeżyły.
Łucja: Mamo, jak pójdziesz do lekarza, on Ci to zmyje i założy taki wielki gips, ale będziesz mogła chodzić.
Waleria przybiegła z wielkim wacikiem i powiedziała, żebym lepiej niczego tym nie dotykała [żeby nie pobrudzić kanapy]. Co za troskliwe misie...
Waleria miała zanieść do szkoły jedno surowe jajko i jedno ugotowane do zrobienia pisanek. Niestety z rana na schodach potłukła oba jajka. Na popołudniowe pytanie Taty, jak sobie poradziła, odpowiedziała:
- Dobrze...Skorupki wyrzuciłam a ugotowane jajko zjadłam.
Łucja: Tato, ja zahipnotyzowałam Kingę bananem.
Łucja: Tato, kiedy mnie wykąpiesz? Ja już się rozebrałam, a nawet siku zrobiłam jeszcze nie.
Łucja: Tato, ukroisz mi serka?
Tato: Ja mam tłuste ręce.
Łucja: A mama mi ukryje?
No to smacznego jajka... |
Świętowanie czas zacząć! |
W poszukiwaniu zajączka... |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zapraszam do komentowania i zadawania pytań