Łycha przyjechała do mnie z Gdyni… I myśli się ten, kto myśli, że jak łycha i z Gdyni, to z colą i lodem. Łycha była sama...samotna… No i kompletnie zielona w tych sprawach, a jakby tego było mało to jeszcze kwiecista. No nijak do kuchni ta łycha nie pasowała, gdyż zieloności w mej kuchni kompletnie brak. Ale drewniana była i stara i właściciela utraciła…Padła ofiarą sprezentowania i wpadła w moje niecne łapki, by szatkę nową przyodziać i przedmiotem w pełni użytkowym stać się. Oskrobałam ją deczko z tych kwiatków kurpiowskich, maznęłam na kolor, co się ‘babie lato’ zwie i dekupaż poczyniłam. I tak łycha z Gdyni utraciła swą rybacką wioskowość i stała się pełnoprawnym mieszkańcem Bogaczówki. Zakupiłam jeszcze w Biedzie ściereczki rzekomo z mikrofibry, wyprodukowane przez małą rasę i powiesiwszy je z wdziękiem i drapowaniem, dzieło zaczęłam podziwiać.
I kącik kuchenny różowości nabrał i te ściery, co to zawsze po podłodze się rozpełzały, dziwnym sposobem z grzejnika zwiewając, mają swoje miejsce i są poza zasięgiem małych oblepionych łapek, co by na przykład chciały nimi soczek rozlany na podłodze wycierać albo sedes wypolerować i do kuchni z powrotem odnieść.
|
Łycha z Gdyni, bez coli, bez lodu...
|
|
Szlachetny malunek
|
|
Pozbycie się szlachetnego malunku
|
|
No to chlap!
|
|
Jak to wysuszyć?!
|
|
Łycha po...
|
|
Łycha w kącie jako przedmiot w pełni użytkowy.
|
Jak się bardzo podoba, kliknij rewelka.
Jak się podoba, kliknij wporzo.
Jeśli się nie podoba, kliknij słabizna.
A jeśli uważasz, że łycha na posta nie zasłużyła, kliknij nuuuda.
Szlachetny malunek był fajniejszy :(
OdpowiedzUsuńSerdecznie witamy pierwszą żeńską hejterkę na blogu!
UsuńPo prostu wole kurpiowskie wzorki, niż rózyckowy decoupage. I żeby przez to od razu hejterkę? :(
OdpowiedzUsuń