Oj jakie to dziadostwo było...i fuj i bleh. Podczas gdy większość pomieszczeń na piętrze Bogaczówki już mniej więcej zachęcała do wejścia i względnie nie odrzucała zbłąkanego wędrowca, korytarz działał wycofująco-odrzucająco. A na mnie jak płachta na byka. Te deski poniszczone, pomazane farbą olejną w kolorze sraczki po ogórkach, te ściany żółto-czarne z brudu, belka nadpalona w niewyjaśnionych okolicznościach, płyty pilśniowe pięknie wybrzuszone, tapety przesiąknięte aromatyczną wilgocią. Można by długo opowiadać...Aż nadszedł czas na corridę i trzeba było wziąć byka za rogi...
Nie wyrywajmy się jednak... Najpierw drogi Czytelniku, zobacz z czym należało się zmierzyć.
Czcigodny Małżonek ściankę postawił, wycekolił powierzchnie przytłaczające. I nadszedł dzień, gdy Czcigodna Małżonka chwyciła pędzle i wałki w dłonie, szast-prast , tynk bawełniany, tapety, farby, pierdółki. A i lustro! Lustro najważniejsze do liczenia kurzych łapek, więc łaziła Czcigodna pół roku do tego samego sklepu, oczekując na przecenę owego lustra. A że cierpliwość popłaca, to się doczekała. I jest!
Ojciec według prawa z listwami umiejętnie się rozprawił.
I tak wespół w zespół zakończyliśmy upiorną corridę.
|
Moja Corrida przed...
|
|
Po...
|
|
Stylowe tapety
|
|
Deczko bardziej stylowe tapety
|
|
Ja z Walerią z brzuchu
|
|
Ściana z potencjałem przed...
|
|
Po...
|
|
...i po...
|
|
...i pod spodem.
|
|
Ścianka z trzcinką
|
|
Czcigodnej Małżonki Stanowisko do prasowania
|
|
Se popacze...
|
|
Za winklem
|
|
Final look
|
|
Voila!
|
P.S. Nie mogę zapomnieć o Szkodnikach, które patyki i szyszki zbierały. Riczi (2,5 roku) codziennie podchodzi do wazonu i tłumaczy, że on te szyszki w lesie zbierał...