Kopiec kreta powstał z konieczności...Otóż trzeba było zabrać ziemię z rowu drenarskiego i ją spożytkować. Czasu nie było dużo a ziemi przybywało, więc usypałam kopiec i obsadziłam zdobycznym roślinnym stworzeniem wszelakiego typu.
(Tu się Pani Uli- dobrodziejce mojej, dozgonne wyrazy wdzięczności należą i szacunek po wsze czasy za dostarczenie tyle zielonych dobrości.)
Ależ on był brzydki i jak mi wątłe ciśnienie podnosił za każdym razem, gdy w chwili zadumy spoglądałam przez okno salonu do ogrodu. Sterczał tam jak ogromna psia kupa i drwił sobie ze mnie. Myślał, że wieczny jest...
Gdy podchodziłam z łopatą, chyba myślał, że za pielenie jego wdzięków się biorę. Nawet Babcia Lola nie wierzyła, że kopiec przerzucę...odrzucę...wyrzucę.
Ale nastał czas, gdy frustracja i obrzydzenie kopcowe sięgnęło zenitu...
I tymi ręcyma, co to ziemi się onegdaj brzydziły, rozniosłam kopiec w pył, aż dżdżownice leciały na boki!
Niniejszym ową metamorfozę prezentuję Wam i od razu tłumaczę, czemu Nera do staroci bogaczewskich należy...te klocki kamienne, to nic innego jak bruk wiekowy, co tętent końskich kopyt pamięta i dotyk zimnych podków i iskier gorących...
|
Kopiec kreta...
|
|
Ogrodowa paskuda
|
|
Przemiany czas zacząć!
|
|
Pogrzeb na prawo i rzucaj na lewo...
|
|
Zaczątek Nereczki
|
|
Przesadzonki
|
|
Rośnie w oczach
|
|
Zamykamy kompozycję
|
|
Takie tam w środku coś
|
|
Nera
|