czwartek, 22 grudnia 2016

Podarki

O prezentach już kiedyś było. Ale mało. Zbliża się okres  świąteczny, więc przyda się szybki wskazównik prezentowy. Poza Świętami można równie śmiało z niego korzystać.


Wskazówka 1
Ważne, aby prezent był dany w czas. Ale też znowu bez przesady. Jeśli dajmy na to ślub wzięliśta 4 października 2008, czekasz z obiadem, ciastem i prezentem a Mąż ze skruchą przyznaje, że jemu się pomyliło, że ten 2008 tak wpłynął na wyobraźnię, że Jemu się wydawało, że to było 8 października, nie wpatruj się w niego jak żmija, nie ostrz toporka, nie badaj poziomu wody w studni, tylko spokojnie poczekaj do ósmego. Zawsze to dwa dni świętowania, a nie jeden.


Wskazówka 2
Ważne, aby prezent był trafiony, czyli dopasowany do osoby. To w zasadzie najtrudniejsze w dawaniu prezentów. Poniżej przykłady prezentów dla lepszego zobrazowania.


Syrop cytrynowy z goździkami



Likier kukułkowy




Pamiętajmy o zmierzeniu poczucia humoru obdarowywanego delikwenta jeszcze przed wręczeniem prezentu. Jeśli jest Dzień Teściowej (5 marca) a Ty dzwonisz do Niej i mówisz "Teściowo, Ty stary rowerze,  wszystkiego najlepszego" a Ona się śmieje, to zapewne i Jad cytrynowy na Święta nie skwasi jej miny.


Wskazówka 3
Ważne, aby prezent był praktyczny. Najlepiej żeby dało się go zjeść albo wypić... albo wlać do wanny i zrobić mega wielką pianę. Kochany Mikołaju, proszę kebaba na ciepło, setkę Saskiej z dziką różą i pięciolitrowy baniak płynu do kąpieli.


Wskazówka 4
Przezorny zawsze ubezpieczony. Toteż, jeśli zbliżają się Twoje urodziny, imieniny czy jakiekolwiek inne święto, najlepiej kup sobie prezent sam. Tak na wszelki wypadek. Masz wtedy gwarancję, że prezent na pewno dostaniesz, że będzie trafiony i dany w czas. I jakie podniecenie przy rozpakowywaniu!


P.S. A ja w tym roku pakuję tak:



sobota, 10 grudnia 2016

Co tak śmierdzi?

Łucja: Waleria dostała 5 'akramentów' a Eryk jednego zeszytka.


Łucja: Żubr się turboczył w piasku.


Łucja: Cielaczek żubra to byciątko.


Łucja: Tylko że te czarne to były...  Gdzie takie czarne są węgielki? W kopalni ! Te były w kopalni!
(Łucja o kaczkach pomalowanych na czarno)


Kiedy czasem słucham Walerii, zastanawiam się: po kim? no po kim?
Jadą z Tatą autem.
Eryk: Co tak śmierdzi?
Waleria: Ty, Eryk.


Łucja,znalazłaś nożyczki?
-Nie, trochę tam pomajstrowałam, ale nie znalazłam.


Tata zagląda do miski z cukierkami, jeszcze nie zdążył nic wziąć a Łucja:
- Tato, jesteś chciwy.


Eryk: Mamo zaśpiewam Ci piosenkę. Ale zrobisz mi herbatę? Bo to jest piosenka: Zrób mi herbatę, daj mi herbatę...


Eryk: Mamo jesteś taka piękna, że naprawdę...


Kokosimy się w szóstkę w łóżku rodziców w niedzielny poranek:
Łucja: Jesteśmy jak rodzinka poplątana  w jednym łóżku.


List Łucji do Zębowej Wróżki spisany matczyną ręką.




Brązowy Kapturek

"Daj mi nogę, daj mi nogę..."


"Nie ma jak u mamy..."


U Prababci- 90 lat różnicy.

P.S. Niech ktoś mi jeszcze raz powie, że obłowiłam się na 500+.

Jak one zjadają za 700...


piątek, 9 grudnia 2016

"Nikt nie będzie mi mówił jak mam żyć!"

Jesteś za gruba/y, za chuda/y, za stara/y, za brzydka/i?
Doktor Barbara powie Ci, jak z tym żyć.


Byłam swego czasu w dziale odzieżowym pewnego sklepu. Zaszyłam się w przebieralni i próbowałam upchać swoje wdzięki w jakieś wdzianko. Po sąsiedzku w przebieralni pojawiła się Pani przed 50 z Mamusią i Mężem. Nie bardzo słyszałam, co ona mówi, za to bardzo dobrze słyszałam jej "asystentów". Kobietka przymierzała jakieś sukienki, Mamusia donosiła nowe, a Kobietka robiła się coraz bardziej nerwowa. Mamusia mówi coś o rozmiarze, że za mały. Kobietka się piekli. Mamusia ratuje sytuację,  że tak dziwacznie teraz szyją, dlatego sukienki źle leżą. Kobietka piekli się coraz bardziej, a jej irytacja wzrasta wprost proporcjonalnie do ilości sukienek odłożonych na  bok. Sytuacja robi się już naprawdę napięta... Na to wkracza Mąż i mówi: "Nikt nie jest taki symetryczny, że wiesz..." Kobieta milknie... uspokojona i szczęśliwa. I prawie widzę, jak błogość spływa z ust Męża wprost na jej skołatane serce... Co za mąż!


Za każdym razem, gdy dojdziesz, do wniosku, że jest jakiś problem z Twoim wzrostem czy też wagą, powiedz sobie:
NIKT NIE JEST TAKI SYMETRYCZNY, ŻE WIESZ...


Jadę z Kingą szynobusem. Dosiada się typowy szczupły Pan Zbigniew z wąsem przed 60. Zerka na Kingę, która przygląda mu się wnikliwie z lekką nieufnością. Pan się uśmiecha i mówi do Kingi: "Cześć, nie bój się... Młodość odeszła, ale piękność jeszcze jest, hłe hłe."


Kolejne urodziny nie napawają Cię optymizmem? Pamiętaj:
"MŁODOŚĆ ODESZŁA, ALE PIĘKNOŚĆ JESZCZE JEST!


Wstaję rano, próbuję zmyć resztki snu (jak to romantycznie brzmi, a chodzi o zwykłe żaby w oczach), wypchać jakoś worki pod oczami i ogarnąć nocne pokłosie na głowie. Na to wchodzi Eryk do łazienki, nawet za bardzo na mnie nie patrzy i mówi rozczulony: "Mamo jesteś taka piękna, że naprawdę..."


Urody za grosz? Mylisz się.
JESTEŚ TAKA/I PIĘKNA/PIĘKNY, ŻE NAPRAWDĘ...

Chodzę czasem na aquafitness. Ciężko tam znaleźć laski z Baywatchu, raczej Pulpetki jak ja i większe. Jedna z Pulpetek weszła pod bicz wodny i krzyczy  radośnie:
-To rozbija tłuszcz! Patrzcie jak tryska!
I JA WAM ŻYCZĘ, ŻEBYŚCIE TRYSKALI może nie tyle tłuszczem, co OPTYMIZMEM I UCZYLI SIĘ ŻYCIA OD INNYCH.


P.S. Zalety nadwagi:


Kiedy przebierasz się za żółty pojemnik na odpady na szkolnym festynie ekologicznym- przynajmniej wyglądasz wiarygodnie.


O matko! Matka przebrała się za pojemnik na odpadki.


A Kindziula za dynię i też była wiarygodna!

P.S.2  Są rzeczy z którymi nawet Doktor Barbara sobie nie radzi... ZAkolanówki kupione w Biedrze... Naciągać??



czwartek, 8 grudnia 2016

Husch-husch- post dla świntuszków

Uwielbiam TO... Nie wyobrażam sobie życia bez tego. Czasami nie mogę się powstrzymać i robię to dwa razy dziennie. Na samą myśl, aż przechodzą mnie dreszcze...mrrrr.... uzależniające wibracje. 


Każdy człowiek, choćby największa łachudra, ma do odegrania w świecie jakąś rolę, jakąś rzecz w którym jest naprawdę dobry, wręcz genialny. I ja po latach w końcu znalazłam to, do czego zostałam stworzona... 


Nikt nie pierze tak jak ja. Z taką pasją, zapałem, oddaniem... Mogę to robić rano i wieczorem, przed posiłkiem, po posiłku, na co dzień i od święta. Obudzona w środku nocy, wyrecytuję: bawełniane 40 stopni 2h:00min., syntetyczne 60 stopni 1h:30min, codzienne 40 stopni 1h:00min.




Tego posta dedykuję wszystkim świntuszkom, którzy nie umieją wypić soku tak, żeby połowa nie wylądowała na bufecie, tym, którzy jedząc pączka zawsze wycisną dżem na sweter, a po zjedzeniu chipsów odruchowo wytrą palce w spodnie.


Ja to piorę pralką, ale nie byłabym prawdziwym oldofilem, gdybym gdzieś po kątach nie poukrywała reliktów przeszłości związanych z praniem.

Tarę większość z Was zna. Ja dostałam swoją w prezencie ślubnym, na wypadek gdyby pralka wysiadła. Niezwykle trafiony prezent. Podobnie zresztą jak husch-husch, który dostałam nieco później od Czcigodnego Teścia, co w domu rodzinnym kombinezony z warsztatów tym prał. 

Husch-husch sam wymagał "prania"


Już zaczyna wyglądać, ale czyszczenie jest wieloetapowe, więc jeszcze trochę pracy przede mną.


Dzwon do prania był zamocowany na kiju, a brudne ubrania wkładano do owalnej miednicy.



A może świecznik?


A skoro już jesteśmy w dolnej łazience, to jeszcze świecznik z pręta po liftingu złotolem i nowe życie deski do prasowania.









środa, 7 grudnia 2016

Diabeł i Teściowa

Gdzie diabeł nie może, tam Teściową pośle... Pisałam Wam o sieniowej walizce i Cudeńku z karteczką "sprzedane" w pewnym komisie na Pomorzu. Widziałam karteczkę "sprzedane", więc odpuściłam. Zapytałam tylko, za ile owo Cudeńko poszło, westchnęłam i poczłapałam do domu Teściów. Ja odpuściłam, ale nie Teściowa... O nie, nie... ona nie odpuszcza. Podbiła cenę o 5 dyszek. I dzwoni, że ma! Nie wierzę... Ma! Żeby przyjechać, odebrać. Ja nawet nie pamiętałam, jak wyglądało. Wiedziałam tylko, że wiekowe i zdobione.


Pianino przyjechało pod Bogaczówkę, zostało postawione na podwórku i zabrałam się z Czcigodnym Małżonkiem za wciąganie do domostwa... po schodach.


Bóg mi świadkiem, wiele rzeczy już wciągałam do swojego domu, z zaparciem Tekli, która chwyta swoją ofiarę w pajęczynie i już nie wypuszcza. Krzepę  posiadam jeszcze po kebabach, bicek słusznych rozmiarów, więc do pianina podeszłam z lekkością kaczego puchu wydartego z kupra w locie...


I tu cała moja krzepkość i tężyzna fizyczna (dużo jem, żeby mieć takie ciało) legły w gruzach jak swego czasu kamienice na elbląskiej starówce.


Jak nie siłą fizyczną, to siłą woli... Ja ciungne. Stary pcha. Pianino ani myśli się przemieścić na wyznaczone miejsce. Jak osioł uparte. Ja Ci pokażę...do domu już! Na deszczu nie zostawię!


Przenieśliśmy je przez próg jak znarowioną pannę młodą i zległo w sieni w poprzek. Byle przejście było, bo nikt już nie miał siły ani chęci po nocy namawiać Gwiazdę, żeby swą dupkę szanowną przesunęła chociaż w kąt.


Z sieni na miejsce przeznaczenia przestawiałam Dziadostwo z Braciakiem J. Niby już gładziej szło, ale na ostatniej prostej złośliwie mnie na stopę nadepnęło. Oj zemszczę ja się na Tobie flaszką spirytusu... Ale to dopiero po Świętach.