poniedziałek, 27 czerwca 2016

Podłoga norweska

Największą zaletą i zarazem wadą Bogaczówki jest jej gabaryt. Gabaryt, który sprawia, że każda nawet najmniejsza inwestycja po przeliczeniu na m2, urasta do kwot kosmicznych.
Weźmy na ten przykład wykładzinę dywanową, której zadaniem byłoby ukrycie dobitości i zniszczoności podłogowych dech sosnowych. Porcja słabo eksluzywnej wykładziny x 25m2 i już mamy solidną kwotę a efekt końcowy średni. Cyklinowanie i lakierowanie... w Siwym Pokoju nie wchodziło w grę , bo deski były                       w opłakanym stanie, gwoździe, drewnojady, liczne uszkodzenia, próchno.


Dumałam długo co w zaistniałej sytuacji poczynić i już już skłaniałam się ku wykładzinie dywanowej, gdy nagle jakaś stara siwa komórka podesłała do mózgu wspomnienie z Norwegii, gdzie swego czasu miałam przyjemność dorobić sobie trochę, sprzątając dom identyczny jak Bogaczówka, tylko jeszcze większy. Tam się nikt nie bawił   w szlifowanie, lakierowanie, wszystkie dechy były pomalowane farbą na biało, siwo lub niebiesko.


Pozostało zamówić farby, uśmiechnąć się do Czcigodnego i Voila!
On wymienił spróchniałe elementy i pomalował deski .
Ona wyszlifowała i polazurowała listwy przypodłogowe. I nałożyła szpilki.
I tak wespół w zespół powstała nowa jakość.




Podłoga w siwym pokoju


Koty od Teściowej na mnie paczom


Podnoga


Caculka od Szkodników nr 2 i nr 3 na Dzień Rodziny- Tata najładniejszy...

Muszę się jeszcze do czegoś przyznać... słyszę głosy... a raczej odgłosy. Podłoga skrzypi, drzwi stękają, dom ze mną rozmawia, a ja będąc w ostatniej sypialni dokładnie wiem, kto gdzie idzie, dokąd wszedł i czy właśnie grzebie w lodówce... Słysząc te wszystkie  skrzypu-skrzypu, stęku-stęku uświadamiam sobie, że to jest moje miejsce na ziemi (przynajmniej do emerytury, bo na emeryturę to my z Czcigodnym Małżonkiem to już mamy inny plan).


środa, 22 czerwca 2016

Aleja brzozowa

"4 lutego 2016 roku doszło do sensacyjnego wydarzenia na polu bogaczewskim. Grupa mężczyzn w bluzach z kapturami dokonała zuchwałej napaści na okoliczne drzewa. Napastnicy byli wyposażeni w piły z długimi prowadnicami i sznury. Zniszczeniu uległo 13 leciwych brzóz. Grupa po wykonaniu zadania ulotniła się błyskawicznie,  nie pozostawiając po sobie żadnego bałaganu."


Do Bogaczówki z głównej drogi prowadziła aleja brzozowa. Bardzo stara. Tak stara, że brzozy już puste w środku były. Ktoś je ratował betonem, ale nadal stanowiły ryzyko dla samego domu, linii napowietrznej i dla nas. Cóż było robić? Mimo sentymentu podjęliśmy  decyzję o wycince.


Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić... Zaczęłam poszukiwania chętnych i o dziwo szczęście dopisało. Znalazłam wspaniałą ekipę cyrkowców-akrobatów, którzy szybko, sprawnie i po taniości wyciachali "brzózki". Ba, żeby tylko wyciachali...oprócz tego zwieźli, popiłowali, posortowali drewno według średnicy, gałęzie złożyli osobno a na koniec odkurzyli chodnik z trocin. Dżizas! Skąd się biorą tacy ludzie??
Chyba spadają z nieba...


Nachwalić się nie mogę i dobrego słowa żałować nie będę. Respect, estime i Wertschätzung po wsze czasy.


Wszystkim Zielonym od razu mówię, żeby nie szlochali. Na miejscu brzóz już rosną młode jarzębinki.


A że mi też ciężko się było rozstać ze starymi drzewami, zostawiłam sobie 2 zwariowane pamiątki. Kto wariatowi zabroni?
















wtorek, 21 czerwca 2016

Szkatuła Babci Walerii

Dziadek Henryk częstował winem samorobnym z piwnicy. Poza winem bystre oko dostrzegło coś... Paskudne to było i zawilgocone. Miało jednak w mych oczach potencjał i ewidentnie było starociem, krzyczącym do mnie "zabierzta mnie stąd!". Aż uszy bolały... Po bliższych oględzinach wyszło  na jaw cośmy znaleźli. Szkatułę Babci Walerii. Z kina "Paprotka". Tak, tak, Babcia Waleria, czyli prababcia mojej Walerii prowadziła kino o uroczej nazwie "Paprotka". Ale o kinie to Wam kiedy indziej opowiem...
Czary-mary, hokus-pokus, wanna, szczotka, farba, pędzel, caculka... i jest.


Przed kąpielą...


Skarby (może nie wyglądają, ale...)


Wniosek urlopowy Babci Walerii i datownik 6 KWI 1970



Po kąpieli relaksacyjnej w wannie z pianką...


Przed liftem


Po lifcie (bo diabeł tkwi w szczegółach)



poniedziałek, 20 czerwca 2016

Aniołeczek

Niniejszego posta dedykuję wszystkim Wariatom, którzy przeczytali mojego bloga od początku do końca 

za jednym zamachem. Jak dobry kryminał. A wiem skądinąd, że takowi istnieją... 

Zatem dziś już bez czytania, same obrazki. 

Chrzest Święty Kingi.












Fotografie wykonane przez Agnieszkę Pawlik 

www.agapawlik.pl


niedziela, 19 czerwca 2016

Majtki i przytulaski

Tata: Eryk, jaką Panią lubisz?
Eryk: Panią X.
Tata: A dlaczego?
Eryk: Bo ma ładne buty i ładną bluzkę. I jeszcze ma ładne majtki.


Łucja: Czy  mogę dać Kindze 3 buziaczki, 3 głaskacze i 3 przytulaski?


Łucja: Tato, dasz Walerii szlaban na całe dnie i całe noce do sklepiku? Bo ona mnie uderzyła.


Łucja: Babciu, nie skarcisz mnie? Bo połamałam pudełko.


Łucja, patrząc przy kasie na kupione lody: Babciu, te lody są takie zapyszne.


Mama: Łucja, te sandały chyba są za duże na Ciebie.
Łucja:  Nie, dobre są. Nie cisną mnie.


Łucja: Babciu, dlaczego w tym domu nie ma żadnych ukrytek?


Waleria: Dziś mieliśmy zajęcia z dwoma Paniami.
Mama: Z dwiema.
Waleria: Z trzema, bo jeszcze Pani od angielskiego.


Eryk przychodzi z koszulką: Założysz?
Mama: Założysz.
Eryk: Nie umiem założać!


- Tato, proszę kanapkę. 

Tata przychodzi po 30 sekundach z kanapką i taka sytuacja...


Śpię...


Matka, gdzie się wybierasz??


piątek, 17 czerwca 2016

Komoda łazienkowa

W Babińcu lekko chłopom nie jest. A będzie jeszcze gorzej. Bo już nie tylko kąpiele i mycie zębów. Dojdzie jeszcze pindrzenie! Matka coraz starsza, więc więcej pindrzenia będzie wymagała. Królewny coraz większe, więc zapindrzenie łazienkowe będzie wynosiło 400%. Chłopcy postanowili zawczasu przeciwdziałać kolejkom pod drzwiami łazienek. 














czwartek, 16 czerwca 2016

To nie ja





Jak Boga kocham, to nie ja! Pies musiał przywlec z podwórka...
- Basiu, Ty nie masz psa.
No to dzieci, na pewno dzieci! Znoszą  z podwórka różne śmieci, to i to przyniosły.


Doktor Barbara: Wyparcie jest jedną z metod radzenia sobie z miniporażką. Miniporażki w przypadku moich pacjentów to zjedzenie kilograma ciastek lub całej bombonierki na raz. Umysł człowieka poddanego odwykowi wypiera się i usuwa obrazy , w których wchłonął w ciągu jednego dnia przysługujące mu na miesiąc węglowodany. Moi pacjenci pytają mnie często jak sobie radzić z miniporażką. Otóż, najlepiej spakować wszystkie dowody do worka na śmieci, zawiązać szczelnie, wynieść do kontenera, rano śmieciarka zabierze. Nie ma dowodów, nie ma zbrodni.


Z pamiętnika kebabowego skrytożercy:


Kiedy patrzę w lustro, myślę: idealnie.
Kiedy staję na wadze, myślę: świnia [z tej wagi]. Szybko porządkuję myśli i stwierdzam, że mam bardzo ciężkie organy wewnętrzne.


Razu pewnego tak sobie pomyślałam, że jak z niej taka świnia, to ja ją centymetrem załatwię. I zaraz w te pędy sobie kluczowe obszary pomierzyłam.
Obwód głowy, nadgarstek i przestrzenie między palcami. Wszystko w normie.


Leżę. Podgardle też leży.


Ćwiczę... potęgę podświadomości bardzo intensywnie myśląc: "chudnij, chudnij".


Piję chińską herbatę z kłączem pochrzynu, liściem malwy i owocem głogu W smaku przypomina idealnie zaparzonego angielskiego kalosza, ale po 6 szklance jest mi już wszystko jedno.


Kiedy chodzę po drewnianej  podłodze w korytarzu na pięterku skrzypi z politowaniem, ale ostatnio jakby mniej...Albo się do mnie przyzwyczaiła, albo ... 


W niedzielę zrobiłam 3 kursy po 8km. Jadę i myślę, co mnie tak ciężko? Paczę ja w dół i z miejsca mi się przypomina, że ja przecież czwórkę dzieci urodziłam i mnie po tych dzieciach została sakiewka i jak jadę na rowerze, to ona mi leży na kolanach. Dlatego tak ciężko. Zanotowałam w pamięci: pozbyć się sakiewki.


Kiedy jadę na bicyclu wyprzedzają mnie żylaste staruszki. Największy wstyd jak jadą młodzi. To ja wtedy zwalniam i bardzo intensywnie przyglądam się krowom na polu. Jakaś niesłychanie ciekawa odmiana ... taka niespotykana... czarno-biała.


Ostatnio schylając się po coś ze stękiem, zobaczyłam nad kolanem mięśń. Nie żaden tam bicek ani triceratops ale zwyczajny mały, rowerowy mięśń nadkolanowy. I błoga radość spłynęła na serce me i kolana, bo teraz to już mam i masę i rzeźbę.

wtorek, 7 czerwca 2016

Korek i Skaza

Eryk zobaczył, że  Babcia trzyma Kingę: babcia pożyczyła sobie Kingę!


Eryk czasami zapomina... A jak zapomni, to umie wybrnąć z sytuacji.
- Eryk, z kim byłeś na podwórku?
Eryk: Z inną babcią Jolą!


Mały J. chciał pomóc przy rozkładaniu namiotu...
Waleria- mistrz ciętej riposty: wiem jak możesz pomóc- odejdź i bądź cicho.


Łucja bawiła się z Babcią Jolą we fryzjera:
Babciu! Ty masz kołtun! Czy ty się w ogóle czeszesz??!!


Zbliżają się urodziny Łucji...
Łucja: Mamo, ja zaprosiłam koleżanki...
Mama: Jak  to zaprosiłaś? Tak bez  ustalenia z mamą? Przecież miałyśmy jechać do term na Twoje urodziny...
Łucja: Ale  ja zaprosiłam nie wtedy kiedy są moje  urodziny...
Mama: Na kiedy zaprosiłaś?
Łucja: Na niedzielę, na  poniedziałek, (wymienia po cichu dni tygodnia: niedziela, poniedziałek, środa) na środę i na sobotę.


Mama: Tata dał wam coś do jedzenia?
Eryk: Tak, tylko kapustę.


Eryk: Mama  jest mamą żabką,  ja jestem synkiem żabką a tata jest tatą żabkiem.

Eryk rozwalił usta o piaskownicę. Potem stwierdził:
- Do wesela się nie będzie bolało.


Mama: Waleria, włożysz korę storczykowi?
Eryk leci do worka z plastikowymi korkami: Ja włożę korek!


Waleria, oglądając w niedzielny poranek Polo TV...
- Czy ta pani ma na imię Skaza?





Z Babcią Lolą




Słuchajcie moi drodzy: Patriotyzm ważna rzecz!


Polska vs. Monako



Flaga, syn i ojc