wtorek, 19 kwietnia 2016

Wielka metamorfoza

Chciałabym Wam przedstawić naszą dzisiejszą bohaterkę. W 180 miesięcy udało jej się skutecznie przytyć 50 kg i jak sama mówi, na tym jeszcze nie koniec. Poniżej zdradza naszym Czytelniczkom, jak udało jej się tego dokonać.


"Wiele lat próbowałam różnych diet i programów treningowych, jednak dopiero dieta doktor Barbary przyniosła pożądane efekty. Od poniedziałku do piątku korzystałam z diety majonezowo-kebabowej. W weekendy nieco się rozpieszczałam, ale starałam się nie przekraczać 5000 kcal. Najgorzej było w dni świąteczne, jednak wiedziałam, że muszę wytrwać w postanowieniu i jadłam za dwóch, czasami za trzech. Jeśli chodzi o treningi, to ćwiczę 7 dni w tygodniu, stosując na przemian 3 programy treningowe: "Leżanka", "Lodówka" i "Turbo spanie". Przytyłam 50kg bez efektu jojo, teraz waga wzrasta już znacznie wolniej, jednak wierzę,  że moja dalsza praca nad sobą przyniesie efekty i uda mi się przytyć jeszcze 20kg."






Jesteś pod wrażeniem metamorfozy? To łapka w górę i zostaw trochę pozytywnych wibracji w komentarzach. Więcej w temacie znajdziesz w mojej książce "Jak skutecznie przytyć w 9 miesięcy?"

Krzesło sado-maczo

Mieszkałem w Archiwum. Tylko po co komu krzesło w archiwum? Przychodzisz, bierzesz dokumenty, wychodzisz. Na krzesło nawet nie spojrzysz...
Było mi źle. Wstydziłem się swojej paskowatości i krzywych nóg. Tak bardzo pragnąłem, żeby ktoś mnie pokochał. Marzyłem, żeby ktoś usiadł na mnie tyłkiem, przechodząc, kopnął mnie w nogę albo chociaż za karę postawił w kącie.
Już nawet myślałem, że i na mojej ulicy zaświeci słońce, gdy zostałem przewieziony  w inne miejsce.
Pseudokuchnia na parterze dużego domu, była w rzeczywistości składzikiem budowlanym i to miejsce właśnie stało się moim nowym więzieniem.
Krzesło, którego nikt nie używa, zakurzone, bezpańskie. A jak tak bardzo pragnąłem, żeby jakaś Pani przyszła, chwyciła mnie w dominujące dłonie i wykorzystała...
Aż stało się! W końcu!
Ona przyszła, brutalnie wyszarpała mnie ze sterty jakichś śmieci, postawiła z hukiem na podłodze i popatrzyła z pogardą...
Potem podrapała mi nogi jakimś pumeksem, zmalowała na cacy a na koniec założyła seksowne wdzianko i skrępowała mocno kokardą. Nie ukrywam, podobało mi się...
Potem Pani odstawiła mnie do kąta i kazała grzecznie czekać. O tak! Będę czekał, aż mi nóżki zdrętwieją, tak będę czekał na jej powrót...Moja Pani...


Co do krzesła to miałam ambitne plany, żeby materiał wybrać, u tapicera obić, wałeczek z góry doszyć. Ale jakoś tak wyszło, że wpadła w me ręce sukienka z promocji. Promocja- słowo magiczne... podziałało na mnie, rozleniwiło, zaoszczędziło... 

Krzesło zajmie miejsce w sieni, jak tylko zerwiemy dechy i zrobimy posadzkę, jest już jednak kolorystyczną zapowiedzią tego, co na wejściu do domu dziać się będzie.









niedziela, 17 kwietnia 2016

Arbeit Ekipa

Domagali się kilku słów o sobie, to będą, ale za chwilę...


Było już o relaksie i o spaniu. Została ostatnia część doby, czyli 8 godzin przepędzonych w pracy.
Jak przetrwać? Koniecznie ze wspomnianą już kiedyś drzemką. Kilka porad praktycznych:
Jeśli drzemiesz w toalecie, zawsze najpierw oceń przepustowość. Jeżeli przepustowość jest niska, lepiej będzie zafundować sobie kilka mikrodrzemek, żeby zwyczajnie nie blokować kibla.
Jeżeli wolisz ordynarną drzemkę na stanowisku pracy, zawsze upewnij się, że masz wokół siebie ludzi, którzy w odpowiednim momencie kopną w Twoje krzesło lub teatralnym szeptem wysyczą "Prezes!"
W warunkach hal produkcyjnych dobrze sprawdza się metoda na Tarzana. Pracownik z przodu hali ostrzega całą resztę gromkim okrzykiem Tarzana "Oooijooijoooooo".  Sposób sprawdzony, osobiście słyszany i niezwykle skuteczny.


Pozostaje jeszcze temat poniedziałków... Krew mnie zalewa, gdy widzę te wszystkie memy z  rozjechanymi kotami, smutnymi świnkami morskimi, rozczochranymi istotkami z kubkiem parującej kawy, opatrzone dramatycznymi komentarzami, że znowu poniedziałek, że znowu do pracy, że jak żyć, itp. itd.
Nie wyobrażam sobie, aby każdy poniedziałek kojarzyć z takim dramatem.Z jednego prostego powodu. W roku mamy 52 poniedziałki, do pracy chodzimy 40 lat, co oznaczałoby 2080 znienawidzonych poniedziałkowych poranków w życiu - zdecydowanie za dużo jak na jednego biednego człowieka.


Dlatego kiedy o 7:00 idę po firmowym placu, to się cieszę. Oczywiście zdecydowanie bardziej cieszę się wychodząc, ale z rańca nie robię melodramatu...bo przecież każdy poniedziałek przybliża nas do kolejnego weekendu.


Wróćmy teraz do Arbeit Ekipy, która domagała się posta i nawet obiecała, że będzie lajkować.
Przybyło wczoraj to zacne grono firmowe, by uczcić wraz z nami narodziny Gryzeldy.

Ryszard od rana czekał na gości...i czekał...i czekał... aż w końcu...




Jak to Ktoś kiedyś powiedział "co w Vegas, to w Vegas", więc nie zdradzę kto, co, z kim i ile, ale podarkami się pochwalę.
Gryzelda obejrzała dokładnie prezent i wielce kontenta stwierdziła "Będę srać".




Gdy dostrzegła torcik pieluszkowy handmade by Jetta, orzekła "Będę srać jeszcze więcej".






 A na koniec nowe wdzianko... to już jak każda baba przeszczęśliwa była.




Ostatnie pudełko było dla mnie i szczerze powiem, że mnie przytkało i to konkretnie. Coś tam paplałam, ale  w środku oceniałam trafność prezentu na 120% i nie mogłam wyjść z podziwu, że tak trafili i w gusta i w potrzeby.




Czekam zatem z utęsknieniem na nową elewację, by dzwon zawiesić, dzwonić nim głośno i przyzywać Szkodniki i Czcigodnego Małżonka na obiad. 

środa, 13 kwietnia 2016

Klemput i pazerniak

Eryk ma swoje ulubione powiedzonka:
- Ty mały pazerniaku!
- Ty jesteś klemput! Tata jest klemput...Mama jest klemput...
(Jeżeli ktoś ma wiedzę kim lub czym jest klemput, proszę o informacje, bo być może należy mu się lanie...)


Budzę rano Walerię do szkoły:
Mama: Waleria, wstawaj...
Waleria półprzytomna: Jeszcze nie skończyłam...
(Jeśli Twój szef wybudzi Cię z popołudniowej drzemki przed komputerem, cytuj Walerię...)


Babcia Lola trenowała z Erykiem liczenie słodyczy.
Babcia: 1 zajączek, 2,3,4... Eryk liczymy razem.
Eryk z Babcią: 1 zajączek, 2,3,4...
Babcia: Eryk, to ile masz zajączków?
Eryk: Malutko...


Eryk: Waleria, ukradła mi filet!
Mama: Chyba flet?
Eryk: Tak, flet.
W rzeczywistości chodziło o kradzież harmonijki...


Mama: Muszę Dzidziusia nakarmić.
Eryk: Ja nakarmię Dzidziusia!
Mama: Tak? A co mu dasz?
Eryk: Naleśniki!


Eryk przybiega zaaferowany do  kuchni:
- Komar jest na foterze!


Tłumaczyłam Erykowi jak to było z jego smoczkiem:
Mama: Nie ma Twojego smoczka, była burza, padał deszcz, smoczek zgubił się na działce...
Waleria: I teraz krety sobie ssą cmok cmok.

Łucja się żaliła, że sama pokój sprząta.
Mama: Łucja, w niebie będą mieli dla Ciebie duże skrzydełka i będziesz aniołkiem. 


Eryk usłyszał, pobiegł do pokoju i wraca po chwili...
Eryk: Ja też będę aniołkiem, ale ja nie mam skrzydłów... Musisz mi skrzydła kupić.





Ta z tyłu to moja Matka, to ona te głupotki pisze.





poniedziałek, 11 kwietnia 2016

On

Wiszę... Tak, to prawda, nie dziwcie się, że wiszę i mówię... To dlatego, że wiszę na haku, a nie na sznurze. W moich wnętrznościach pełno części do ciągnika i trochę oleju. Chyba dostałem niestrawności. Oho, słyszę skrzybot klucza w kłódce, Wujcio nadchodzi. Sporo radosnych chwil spędziliśmy tu razem pracowicie.
Drzwi się otworzyły i popatrzyłem na wujcia stęsknioną gałką. A co to?! Razem  z Wujciem jakaś Lampucera się ładuje. Ja Wam mówię: Baba w garażu to jeszcze gorzej niż Baba na okręcie. Nie zna się to to ani na częściach, ani na mechanizacji. Na wszelki wypadek postanowiłem być czujny i w pełnej gotowości. Tak byłem zwarty, że ledwie dotarł do mnie sens wujkowych słów: "Tą chcesz?"
Jak to  "tą" ??!! Ja jestem TEN, ON!
A Lampucera  ochoczo przytaknęła głową.
Wujcio zdjął mnie z haka, opróżnił wnętrzności i oddał Babsztylowi.
A ona wywiozła mnie w siną dal, porwała... Potem poprosiła Ojca według prawa, aby wyciął nowe półeczki i dno. Zupełnie nie rozumiem, czemu te w plamach oleju im się nie podobały. Pomalowała mnie lazurą, włożyła koszyczki z  lekarstwami i powiedziała, że za  często to ona mnie otwierać nie ma zamiaru, bo wszyscy w domu mają być zdrowi.
Mi pasuje. To nawet i lepiej, bo nie lubię za często bez potrzeby gębą kłapać. Zawisłem w łazience na parterze. Wiszę... Wiszę i opowiadam Wam historię mego porwania z R...owa.


P.S. A na koniec jeszcze mnie obfotografowała, jakbym był jakimś niedźwiedziem zakopiańskim. Ach, te Baby...




Zaraz po porwaniu...




Oględziny

Przymusowa kąpiel

Podduszanie.  Niby przeciw drewnojadom, ale ja wiem, że chciała mnie udusić.


Koniec tortur...












czwartek, 7 kwietnia 2016

Spanie na ekranie

Jak zapewne pamiętacie doba dzieli się na 3 ośmiogodzinne części. O relaksie na kanapach już było...
Przyszedł czas na sen. Powinien trwać 8 godzin, ewentualnie 8,5, czyli 8 w nocy plus półgodzinna drzemka w pracy, gdy nikt nie patrzy.
Spać można na różne sposoby, postaram się w skrócie zaprezentować najlepsze z nich.
Najpierw jednak kilka kluczowych porad doktor Barbary, aby zapewnić skuteczną Pierdołoterapię w świecie, gdzie trzeba gonić te szczury, uczęszczać do korpokombinatu, robić karierę (cokolwiek to właściwie znaczy, bo przecież jak robisz na drutach to jest szalik, jak robisz rogaliki, to jest co zjeść, jak robisz z gęby cholewę, to jesteś... nieważne, ale jak robisz karierę, to ja nie wiem, co powstaje. Nigdy takiej kariery na żywo nie widziałam).


Porada I to czas zasypiania-  22:00 to idealna pora, żeby zawlec umordowane zwłoki do  sypialni.


Porada II to czas wstawania- 6:00. w weekend 7:00, to najlepszy czas podnieść swoje wdzięki i zrobić coś wzniosłego, np. śniadanie. Podana godzina nie obowiązuje w trakcie urlopu rodzicielskiego, bo jeśli taka na przykład Gryzelda ma życzenie spać do 9:00 lub 10:00, śpij Matko i Ojcze razem z nią, na zapas, bo nie znacie godziny ani minuty, gdy Dziecię Wasze w środku nocy da znać, że szanowna czteroliterowa szczypie i śmierdzi, a potem gdy już sucho i pachnąco, donośnym krzykiem da znać, że głód dopadł dzieciaka i należy podać posiłek - tzw. północnik. I nagle pod sam koniec posiłku okaże się, że szanowna czteroliterowa Waszego Dziecka nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa i kolejna przesyłka została dostarczona do pieluchy. A że gastryka się oczyściła, zaś w małym brzuszku zrobiło się miejsce na odrobinę mleka, więc należy podać drugi północnik.


Podobne zawiłości systemu spania łatwo dostrzeżemy, posiadając nieco większe potomstwo. Co do zasady, żaden Szkodnik od poniedziałku do piątku nie zerwie się ochoczo o 6:00 rano. Gdy zadzwoni budzik, będzie nakrywał się kołdrą (Eryk), prosił o jeszcze minutkę (Waleria) lub absolutnie nie wykaże żadnej reakcji cielesnej na Wasze budzenie (Łucja). Zupełnie inaczej wygląda sytuacja, gdy nadchodzi  weekend...ooo wtedy nawet wmówienie im, że jest drugi piątek nie pomoże! Wstaną jeszcze przed 6:00 zwarte i gotowe. Jeszcze gorzej wygląda sytuacja, gdy w domu są goście.  W swoich aktach odnotowałam przypadek obudzenia się Szkodnika o 4:30 i poszukiwania Babci po całym domu. Nie ma nic piękniejszego niż tupot małych stóp o 4:30 w sobotę.


Porada III to miejsce- optymalnie w sypialni na materacu 160x200, chociaż najlepszy sen w moim ponad trzydziestoletnim życiu miał miejsce w rowie melioracyjnym przy drodze asfaltowej, z siostrą, na śpiworku w czasie pieszej pielgrzymki do Częstochowy. Doszłyśmy do perfekcji w błyskawicznym zasypianiu w trakcie 20 minutowych przerw w marszu.


Porada IV to outfit- w zimie w pidżamie/ w lato bez.


Kolorowych snów 


środa, 6 kwietnia 2016

Tetawitki

Eryk ma problemy z niektórymi słowami. Tatuś chciał go podszkolić...
Tata: Rękawiczki
Eryk: Tetawitki
Tata: RĘKAWICZKI
Eryk: TETAWITKI
Tata: RĘ- KA-WI-CZKI
Eryk: TE-TA-WI-TKI


Eryk przyniósł Dzidziuchowi chusteczki i mówi:
- Jak Dzidziuś będzie miał gila, to sobie wytrze.


Mama: Łucja, Ty wypakuj zmywarkę, a ja przygotuję szczoteczki do zębów.
Eryk (3 lata): A ja zrobię obiad!


Ojciec z synem jechali na mecz, Babeczki zostawały w domu.
Tata: Bawcie się dobrze.
Mama: Bawcie się dobrze.
Eryk, wychodząc: Tylko pospsątajcie!


Mama: Łucja, możesz mi przysunąć pufkę?
Łucja: Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem!


Łucja (prawie 5lat), nachylając się nad Gryzeldą (10dni):
- O...Dzidziuś...taki malutki, a taki słodki.


Mama: Eryk, gdzie masz szelki?
Eryk pokazując na spiżarnię, gdzie zostały ukryte zajączkowe słodkości: Tam są żelki!


A pod spodem fotorelacja z naszej wycieczki do Muzeum Techniki i Komunikacji w Szczecinie. Oczywiście starocie. Gorąco polecam.


Kiedyś to Policja miała fury...










Intelektualistki...




Męskie dylematy: który wybrać?


Maluch dla Malucha








Szkoda, że nie wzięłam  dużej torby...



Eksperymenty