czwartek, 19 listopada 2015

O Dzidziuchu słów kilka...

Dżizas, świecie mój dokąd zmierzasz...
Mam w swoim repertuarze kilka stron internetowych, z których korzystam, myślę, że około 5. Inne mnie z niewiadomych przyczyn nie kręcą. Czasami jednak trafiam przez przypadek w różne dziwne miejsca i oczom nie wierzę... Wielka debata komentowo- hejterska nt. wyższości/niższości porodu naturalnego nad cesarskim cięciem...?!
Jakby to powiedział Eryk "Matko Boska!" Jaka to różnica czy Szkodnik wyszedł dołem, brzuchem (byle nie bokiem), czy został znaleziony w kapuście lub przyniesiony przez bociana?
Szkodnik to Szkodnik- pojawia się nagle i jest. Przysięgam, moje wszystkie przyniósł bocian.



Albo te obszerne artykuły wiejące melodramatem "Jak powiedzieć dziecku, że będzie miało rodzeństwo?"
Najłatwiej będzie otworem gębowym...
Wiem z autopsji. Poczwórnej.

Gdy więc już Szkodniki dowiedziały się, że czwarty Szkodnik- Szeregowy nadchodzi, a ja nie dumałam zbyt długo czy nadejdzie dołem, górą, bokiem czy po skosie, pojawiły się pierwsze komentarze i dialogi.

Na pytanie co Mama ma w brzuszku, Eryk odpowiedział: "Banany i kluskę."
I co jeszcze?
- "Dzidziucha!"

Eryk (2,5 roku):  "Ja lubię kochać Dzidziucha."

- Eryk, co mama ma w brzuszku: brata czy siostrę?
- Kota!

I choć temat Dzidziucha przewodnim pozostaje, to Szkodniki nadal swoje własne osobiste sprawy mają:

Eryk: "Bałem się rybek."
Mama: "Tam nie było rybek."
Eryk: "To były listki, bałem się listek."

Waleria, bawiąc się z Erykiem:
- "Chodź pieseczku, zrobię Ci legowisko."
A Łucja krzyczy z pokoju: "Ja też chcę na lodowisko. Na lodowisko!"

Eryk, drapiąc się w piętę: "Boli mnie kolano."