piątek, 10 października 2014

Kopiec kreta vs. Nera

Kopiec kreta powstał z konieczności...Otóż trzeba było zabrać ziemię z rowu drenarskiego i ją spożytkować. Czasu nie było dużo a ziemi przybywało, więc usypałam kopiec i obsadziłam zdobycznym roślinnym stworzeniem wszelakiego typu.
(Tu się Pani Uli- dobrodziejce mojej, dozgonne wyrazy wdzięczności należą i szacunek po wsze czasy za dostarczenie tyle zielonych dobrości.)

Ależ on był brzydki i jak mi wątłe ciśnienie podnosił za każdym razem, gdy w chwili zadumy spoglądałam przez okno salonu do ogrodu. Sterczał tam jak ogromna psia kupa i drwił sobie ze mnie. Myślał, że wieczny jest...

Gdy podchodziłam z łopatą, chyba myślał, że za pielenie jego wdzięków się biorę. Nawet Babcia Lola nie wierzyła, że kopiec przerzucę...odrzucę...wyrzucę.

Ale nastał czas, gdy frustracja i obrzydzenie kopcowe sięgnęło zenitu...
I tymi ręcyma, co to ziemi się onegdaj brzydziły, rozniosłam kopiec w pył, aż dżdżownice leciały na boki!

Niniejszym ową metamorfozę prezentuję Wam i od razu tłumaczę, czemu Nera do staroci bogaczewskich należy...te klocki kamienne, to nic innego jak bruk wiekowy, co tętent końskich kopyt pamięta i dotyk zimnych podków i iskier gorących...

Kopiec kreta...


Ogrodowa paskuda


Przemiany czas zacząć!


Pogrzeb na prawo i rzucaj na lewo...


Zaczątek Nereczki


Przesadzonki


Rośnie w oczach


Zamykamy kompozycję


Takie tam w środku coś


Nera