sobota, 31 maja 2014

A może by tak torebkę?

Smutno Ci i źle? W szafie mało ubrań, butów, torebek, krawatów? A i w portfelu nie najlepiej?
Nie martw się, kolejnym krokiem ku Lepszemu według założeń Pierdołoterapii Barbary jest nauczenie się, jak sprawić przyjemność samemu sobie przy niewielkich nakładach finansowych.

(W poprzednim rozdziale uczyliśmy się, jak sprawić przyjemność komuś- jeśli jeszcze nie zrobiłeś miłej niespodzianki komuś bliskiemu lub najgorszemu wrogowi, niestety musisz cofnąć się o jeden pościk wstecz- Wynocha zatem!).

Jak wywołać uśmiech na własnej twarzy? Można to robić na różne sposoby, ja zawsze uwielbiałam zawisnąć na oparciu kanapy, patrzeć ze spokojem w okno i kontemplować urok ludzi jadących na rowerach w strugach deszczu, pod wiatr...to była wyjątkowo tania rozrywka, w zasadzie bez kosztów...

Jednak w przytłaczających czasach wszędobylskiej konsumpcji, przyjemność najłatwiej sprawić, kupując jakieś dobro materialne. Ja na ten przykład, uwzględniając możliwości domowego budżetu zakupiłam torebkę...A tak! gustowną, malutką torebeczkę...a jaka przy tym praktyczna!
Gorąco polecam.


Mała, tania i praktyczna...

I od razu jest uśmiech na facjacie...


"Czy te oczy mogą kłamać?" Nie! Pierdołoterapia zawsze prawdziwa.

środa, 28 maja 2014

Kuchnia piętrowa

Kuchnia…jedno z najważniejszych pomieszczeń w całym domu…A jak to z kuchnią w Bogaczówce było? Wędrowała z parteru na piętro, z piętra na parter i z powrotem w zależności od pory roku i etapów remontu…Składała się z kuchenki gazowej, wyjątkowo brzydkiej i rozklekotanej szafki zlewozmywakowej, biurka gratis z ogłoszenia, barku na kółeczkach i dwóch kartonów z suchym prowiantem.

Pierwszy posiłek w Bogaczówce... kanapki… po całym dniu ciężkiej orki, sprzątania i wicia gniazdka. Na owe kanapki zaprosiła nas sąsiadka, do dziś mam je przed oczami i czuję ich smak… życie nam wtedy uratowała, bo niechybnie padlibyśmy oboje z głodu, a w zasadzie obytroje, bo Fasola Waleria pęczniała w brzuchu i pożywienia się domagała wyjątkowo natarczywie. Drugi posiłek to już bardzo wykwintna kolacja w postaci jajecznicy przygotowanej przez Czcigodnego Małżonka na kuchence turystycznej.

A co było dalej?
Pan Remont postępował, kroczył dumnie po domu, upiększając kolejne pomieszczenia, aż stanął przed kuchnią na piętrze, spojrzał pogardliwie na obskurne pomieszczenie, chrząknął, popukał w brązową płytę na ścianach, spojrzał przez odrapane skrzynkowe okna na podwórze i mruknął: „Już czas…”

Cóż było robić, skoro czas nadszedł?

Przemyślawszy dogłębnie sprawę, że kuchnia na piętrze będzie kuchnią dodatkową, gościnną, jakby ktoś chciał sobie herbatkę zrobić, albo, żeby dzieci nie latały z góry na dół jak podrosną,  przystąpiłam do działania. Fachowo w paincie rozrysowałam sobie szafki, dobrałam kolory, wszystko lekką rączką, bez presji i przemyśleń, bo to przecież tylko kuchnia dodatkowa…
Czas pokazał, że dogłębne przemyślenia można sobie…odłożyć na bok, bo na parterze powstał żłobek a kuchnia na piętrze, niby dodatkowa niespodziewanie stała się kuchnią główną.

Korzystamy, gotujemy, ale nad kuchnią prac jeszcze nie zakończyłam, wrócimy tu i pokażę delikatnie podkręcone oblicze mojej kuchni z odrobiną swojskości, nutką retro no i koniecznie z odrobiną bałaganu…

Piękne były te ściany...


Babcie drapią sufit


Kuchnia piętrowa-kartonowa


Jest i biurko...


After party


Biwak


Mmm, ciasteczka...


Barek wersja alfa


Barek wersja beta

wtorek, 27 maja 2014

Łucja Nożycoręka



Razu pewnego, porą popołudniowo-wieczorną na kanapie znaleziono włos...włos to mało powiedziane, kosmyk, pukiel też za mało... solidną ilość mlecznobiałych włosów równiutko przyciętych i porzuconych na kanapie. Kolor włosów nie budził wątpliwości:
- "Waleria, czy Ty sobie obcięłaś włosy??"
- "Nie."- wypowiedziane ze stuprocentową pewnością i zdziwieniem.
- "Łucja, czy Ty obcięłaś Walerii włosy?!"
I wtedy zaczęły się Łucji zeznania:
- "Idę...idę...patrzę...sok...wypiłam...cały!...idę...idę, patrzę, a tam włosy!"

Łucja z uporem maniaka wtyka mamie plastikowy termometr w dekolt...
Mama: "Łucja, Ty chyba będziesz pielęgniarką?"
Łucja: "Nie, lekarzem..."

Kto zna Łucję, wie, że za spódnicami nie przepada i z tego powodu często rodzą sie konflikty między Łucją a ubierającym...
Mama: "Łucja, gdzie spódnica?!"
Łucja: "Schowała się w siną dal."
 
Coś dla fanów piłki ręcznej:
Waleria: "Mamo, a w Polsce są dwie Walerie, ja i Valeria Zoria."
Łucja: "A ja jestem Łucja…Zoria."

Migawki z życia Gwiazd: 

Waleria, patrząc na numerację stron w książce: "O! litry!"

Łucja, mając na myśli nowo poznane słowo (landrynkę): "Czy jadłam trampolinkę?"

Łucja: "Nakrzyczałam na tatę i taka to była robota."  /bo zabrał żelazko/

Waleria: "Wypiłam do syta."


Siostrunio, chodź tańczyć...

 

Tymczasem Rico...


O 6.00 czasu Greenwich, Rico, bardziej znany w okolicy pod pseudonimem  Richmond zaczął śniadać, pobrawszy wiktuał z chlebaka i przyjąwszy pozycję relaksacyjną...